Michał 25.01.2007 23:51
Pewien kapłan w trakcie kazania rozśmiesza,innym razem podejmując temat spowiedzi wspomina,że bardzo nie lubi tego wyczerpującego obowiązku i często zasypia. Powtarza to w kolejnych cotygodniowych kazaniach. Przy okazji przytacza przykłady problemów, grzechów,z jakimi do Niego penitenci przychodzą, by później wyjawić własne reakcje, odpowiedzi.
Niestety bywa też nerwowy, rozdrażniony tym co przytacza.
1. Czy mam grzech, skoro czuję do Niego mieszane uczucia pewien uraz? Wspomniany śmiech na dowcip - też mam grzech? Odczuwam zdegustowanie.
2. Skoro zasypia,a mówi że serio - starać się unikać spowiedzi u Niego? A już na pewno, nie iść wiedząc, że właśnie spowiada?
3. Trudno mi o tym mówić na spowiedzi, by nie urazić innego Księdza. Mógłby nerwowo zareagować na takie moje grzechy?
4. Nadal na Msze odprawiane przez Tego Księdza, chodzę, gdyż,mimo wszystko,przyciąga wielu ludzi.To popularny kapłan. Czy, wobec moich odczuć, popełniam grzech głupoty ? Albo grzech niekonsekwencji między odczuciem a postawą ?
Chodząc dalej - trwam w nim.