Krzysiek 14.01.2007 23:52

W ostatnim czasie zacząłem inaczej podchodzić do wiary. Chodzę co niedziela do kościoła i nie patrzę na zegarek(CO MI SIĘ WCZESNIEJ NOTORYCZNIE ZDARZAŁO) Wręcz przeciwnie nie mogę się doczekać kiedy będę na mszy świetej i posłucham słowa Bożego. Czytam z własnej woli także Pismo Świete. Zarówno podczas mszy św jak też czytając ewangelie wpadam w taki piękny stan. Czuję taką szczerą wewnętrzną radość. Niestety ta euforia szybko się kończy i powracają znów doczesne troski

Pytanie 1: Jak zachować ten stan wewnętrznej radości , nawet łagodniejszy ale żeby był we mnie trwale.

Pytanie 2(wiąże się z pierwszym): Czy jest to wogóle możliwe. Jak pogodzić przypowieść o "doczesnych troskach" z obowiązkami przyszłego męża czy ojca. Ja nie marze o bogactwach ale wciąż się martwię za co wybuduje dom, wychowam dzieci. Jestem studentem prawa i muszę przyznać, że jak nie angażowałem się tak w wiarę to uczyłem się nawet 18 h. dziennie(takżw w niedziele). Teraz po wielokrotnym przeczytanie ewangeli o "troskach doczesnych" nie staram się już aż tak bardzo. Wiara w to, że moge liczyć na Boga (a nie tylko na siebie) spowodowała, iż rzuciłem pracę u komornika (gdyż nie mógł bym pogodzić wiary w Boga z wiarą w mamonę. W tym przypadku altruizm byłby moim zawodowym końcem. Co mam robić? Wierzyć w Boga i żyć nadzieją czy być realistą. Czasem się boję, że za bardzo krąże w obłokach... i z hukiem spadnę na ziemię. Przez to, że się wciąż zamartwiałem o przyszłość- to jednak motywowało mnie to do bardzo ciężkiej pracy. Teraz oczywiście nie jest tak, że nic nie robię ale już tak nie uczę sie tyle co wczesniej bo wiem, że i tak mi Bóg pomoże. Niestety w moim kierunku, żeby coś osiągnąć trzeba pracować bardzo dużo. Co robić? Czy poświęcić się pracy, a przez to być odpowiedzialnym (wybudować dom, żeby dzieci miały gdzie mieszkać itd), czy też żyć spokojnie, chodzić często do kościoła, spędzać dużo czasu z rodziną a przez to mało zarabiać. Proszę o odpowiedź (pomoc) bo nie wiem w jakim kierunku mam iść. Czy szukać zawodu dobrze płatnego (który wymaga pełnej dyspozytywności) czy też szukac pracy od pn do pt ale mało płatnej. Czytając pismo świete, bliższy jestem tej drugiej opcji. Ale czy nie będę wtedy egoistą, gdyż myśląc o swoim zbawieniu nie zapewnię swojej rodzinie godziwego bytu. Proszę o pomoc

Odpowiedź:

1. Euforia ma to do siebie, że nie trwa długo. Nie sposób jej w sobie zatrzymać. Ale kiedy jest się blisko Boga, kiedy ma się czyste sumienie, wtedy można liczyć na pokój w sercu...

2. Odpowiadający nie rozstrzygnie za Ciebie dylematu. Musisz zdecydować sam. Ale warto byś odpowiedział sobie na pytanie, czego naprawdę Twoja rodzina będzie potrzebowała; Twoich pieniędzy czy Ciebie. A co do zawodu.. Najlepiej poszukaj takiej pracy, która da wysokie zarobki, a jednocześnie nie będzie Cie nadmiernie absorbowała...



Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg