Rzeczywiście, trochę Twoje pytanie skomplikowane...
Czasami nie sposób odpowiedzieć na wszystkie pytania, jakie człowiek może zadać. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy owe pytania wynikają z braku fundamentów. W Twoim wypadku problemem podstawowym wydaje się brak dobrych relacji z Bogiem. Stąd pytania o Niego, prawdziwą wiarę i o Kościół. Zdaje się, że dostarczenie argumentów Twojemu rozumowi niewiele da, dopóki tej relacji nie uleczysz. Jak to zrobić?
Zabrzmi to może dziwnie, ale zacznij się modlić. Powiedz Bogu to wszystko, co napisałaś w swoim pytaniu. Powiedz także to, czego nie napisałaś, a co Cię nurtuje. Choćby było to niepozbierane. Kiedy będzie Ci się wydawało, że Bóg Cię nie słyszy, powiedz Mu to. Gdy wzbiorą w Tobie wątpliwości, że może mówisz w próżnię, też to powiedz. Gdy już wszystko powiesz weź do ręki Pismo Święte i czytaj. Nie, nie znaczy że zaraz znajdziesz odpowiedź. Ale jeśli będziesz tak robiła częściej jest szansa, że wszystko powoli się rozjaśni...
Tym sposobem łatwiej będzie Ci uwierzyć. Najpierw w Boga i prawdę, że najpełniej objawił się w chrześcijaństwie, a nie innych religiach (pokarmem dla twojego rozumu może być w tej kwestii tekst zawarty
TUTAJ . Potem w Kościół, święty i grzeszny zarazem i ciągle zmierzający ku oczyszczeniu przez szczerą pokutę. Bo przecież grzech konkretnego księdza nie jest dowodem na to, że w Kościele nie ma Boga. Jest tylko potwierdzeniem prawdy, że wszyscy jesteśmy grzeszni. No i ze wszyscy mamy się o świętość Kościoła starać. pewnie potem, jeśli będziesz się modliła, znajdziesz także odpowiedzi na inne pytania...
Martwisz się, że jesteś byle jaka. Ale to naprawdę nie ma większego znaczenia. Każdego dnia możesz zacząć od nowa. Bo Bóg każdego dnia jest gotów włożyć na Twój palec pierścień marnotrawnego syna. Jezus nie gorszył się celnikami i grzesznikami. Nie wytykał palcami ich grzechów, a raczej po prostu z nimi był. Ciebie zapewne traktuje podobnie. Jeśli się zdecydujesz pięknie żyć, na pewno się ucieszy. Że się nie uda? Nie martw się. Dla Niego nie musisz być doskonała. Najważniejsze, że każdego dnia będziesz szła za Nim, starając się swojego Mistrza naśladować. To Twoje serce, Twoje "tak" jest najistotniejsze. A jeśli będziesz je konsekwentnie powtarzała pewnego dnia odkryjesz, że wcale nie tak trudno porzucić grzeszne przyzwyczajenia...
Czy masz żyć? Z odpowiedzi danej wcześniej wynika, że tak. Samobójstwo jest złym wyjściem. Tyle że odpowiadający chciałby Ci mimo wszystko powiedzieć, że tak naprawdę życie wcale nie jest najważniejsze. W gruncie rzeczy nie trzeba się go kurczowo trzymać. Prawdziwej wartości nabiera dopiero wtedy, gdy potrafisz żyć pięknie, po Bożemu. Możesz zrobić jak bohater mickiewiczowskich Dziadów: umrzeć jako "Jadwiga" dotychczasowa, a narodzić się jako "Jadwiga" nowa. Skoro myślisz o samobójstwie to uśmierć w sobie starą Jadwigę, która może nie jest najciekawszą osobą na świecie, a zmartwychwstań jako Jadwiga nowa, żyjąca dla innych, dla malowania na ich twarzach uśmiechu, dla pocieszania smutnych, wspierania strapionych, pocieszania wątpiących. Żyjąc tak, jakbyś już dla świata umarła, zaskarbisz sobie życie wieczne. Przy okazji odnajdziesz także sens tego życia. Naprawdę...
J.