ania 28.11.2006 20:45
SZCZESC BOZE.PROSZE MI POWIEDZIEC JAK ODNOSI SIE KOSCIOL DO MOJEJ SPRAWY.BARDZO MOCNO WIERZE W BOGA I MODLE SIE.MAM 24 LATA I JESTEM OSOBA NAD WYRAZ WRAZLIWA A Z ZAWODU ARTSTA. ODCZUWAM WSZYSTKO ZNACZNIE GLEBIEJ I WIEM TO ZA PEWNIK.TAK MOCNO WIERZE W BOGA ZE AZ SIE GO BOJE CO DOPROWADZA MNIE DO OGROMNYCH LEKOW I MUSZE KORZYSTAC Z POMOCY PSYCHIATRY. WSZYSTKO CO ROBIE ROBIE WEDLUG KOSCIOLA BO BOJE SIE WYRZUTOW SUMIENIA KTORE ZABIJAJA MNIE I MOJE WNETRZE. CZASAMI NIE WIEM JAK ROZGRANICZYC KOSCIOL OD ZYCIA W CODZIENNOSCI. MAM 24 LATA I ZYJE Z MEZCZYZNA W WOLNYM ZWIAZKU. CHLOPAK PRZEDTEM BYL W ZWIAZKU. NIE MOGE ZALEGALIZOWAC GO. NIE UPRAWIAM SEXU, NIE MAM DZIECI. CHLOPAK JEST MI OBOJETNY I NIE DOPUSZCZAM ABY GO POKOCHAC BO WIEM ZE TO GRZECH. ZYJE W CIAGLYM ZAGROZENIU I LEKU PRZED GRZECHEM. BIORE KOSCIOL BARDZO POWAZNIE I CALE SWOJE ZACHOWANIE PODPORZADKOWYWUJE Jemu. LEKARZ MOWI ZE TO NERWICA LEKOWA. SAMA NIE WIEM .CZUJE ZE COS JEST NIE TAK I WIEM ZE OGROMNIE SIE MECZE I NAWET NIEPOTRAFIE TEGO NAZWAC.CZUJE SIE JAK MIEDZY MLOTEM A KOWADLEM. PROSZE O JAKAS RADE BADZ DOBRE SLOWO JAK SOBIE Z TYM PORADZIC I MIEDZY LUDZMI.