{o} 06.10.2006 13:00
Co ma sądzić chrześcijanin o tzw. radykalnym wybaczaniu? W skrócie, jest to podejście całkowicie negujące pojęcie ofiary. Radykalne wybaczenie polegać ma na uświadomieniu sobie, że krzywda, która nas spotkała, jest w istonie pewnym rozwijajacym nas w bolesny sposób doświadczeniem. Odnosimy przez nią duchową korzyść, zatem irracjonalne byłoby uważać się za ofiarę. Bezsensowne jest żywić uraz do tego, który tym doświadczeniem nas obdarował.
Oczywiście zauważam pewne ryzyko, iż przy takim podejściu możemy mieć mniejsze opory, gdybyśmy sami mieli kogoś skrzywdzić. Widzę też, iż propagatorów radykalnego wybaczania zasadniczo można zaklasyfikować jako newage'owców, którzy zwykle wierzą w reinkarnację itp.
Ale co z samą esencją tej teorii? Na czym polega wybaczanie po chrześcijańsku? Czym się różni, w czym jest podobne?