zrozpaczona 09.09.2006 11:09

Mój narzeczony, jedyny mężczyzna w moim życiu (mam 27 lat) na 2 miesiące przed ślubem, zrezygnował ze mnie, porzucił mnie jakby nigdy nic, powiedział, ze juz mnie nie kocha, ze poznał inną kobietę. Niedawno wział z nia slub .Mnie znał 4 lata a ją po roku poslubił. Nie potrafię mu wybaczyć i nie wiem, czy kiedykolwiek to będę potrafiła zrobić. Czy to jest grzech? (To największe zranienie w mym życiu.) Zresztą nigdy nie powiedział mi wybacz, czy przebacz, wg niego nic sie nie stało!!!! Czy on wobec mnie postąpił uczciwie? Czy mógł wziąć slub kościelny, przystąpic do komunii, skoro nigdy nie poprosił o przebaczenie ani nie przeprosił, nie żałował??? Całe moje życie legło w gruzach. Juz wszystko sobie planowałam, juz była ustalona data slubu, wybierałam suknię, powiadomiłam rodzine, gości... Czuje się oszukana i zawiedziona. Nie wiem, czy kiedykolwiek zaufam innemu mężczyźnie, czy wyjde za mąż, ja go nadal kocham... i nie wiem, jak się wyleczyc z tego...nie rozumiem też dlaczego ze mną nie rozmawiał, nie powiedział dlaczego już mnie nie kocha, nie wiem, co zrobiłam źle, czy się mną znudził?? Szukam winy w sobie a po nim to spłyneło jak po gęsi... Nie rozumiem, dlaczego mnie porzucił, przeciez były zaręczyny i nic nie wskazywało, ze mnie zostawi... Cierpię ja ale i moi rodzice, bliscy.. JAK takie zachowanie mojego byłego narzeczonego jest oceniane w kategoriach naszej wiary, Kościoła...

Odpowiedź:

Dopóki nie było ślubu narzeczony miał prawo Cię opuścić. Dopiero ślub daje pewność, że chodzi o związek trwały. Na ile zachowanie Twojego narzeczonego było oszukiwaniem Cię, odpowiadajacy nie potrafi powiedzieć, bo przecież nie zna szczegółów. Na pewno obiecywanie Ci ślubu i umawianie się z inną nie było uczciwe. Ale trudno rozstrzygać jednoznacznie o jego winie. Miał prawo z małżeństwa zrezygnować....

Co do przebaczenia... Chyba musisz wiedzieć, że samo uczucie złości, jakieś rozżalenie, jeszcze grzechem nie jest. Grzechem by było, gdybyś szukała zemsty. Dopóki jedyną Twoją winą jest to, że skarżysz sie na niesprawiedliwość, dopóki trudno mówić o grzechu z Twojej strony...

Co zrobić? Jakoś się pozbierać. Narzeczony miał prawo odejść, ale na pewno styl w jakim to zrobił był fatalny (swoja drogą odejscie w dobrym stylu pewnie boli tak samo). Nie doszukuj się winy w sobie samej. Być może coś było nie tak, ale w prawdziwej miłości mógł Ci o tym powiedzieć. Albo mógł to cierpliwie znosić. Po prostu zachował sie niedojrzale. Bardzo niedojrzale (jak na człowieka, który zapewne jest w Twoim wieku). A jeśli rzeczywiście jest tak niedojrzały, to może dobrze, że się nie pobraliście. Nie wiadomo do czego byłby skłonny w małżeństwie...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg