ema 22.03.2006 14:31

W małżeństwie mąż ma wzorować swoją miłość na miłośći Chrystusa do Kościoła, żona ma za wzór miłość Kościoła do Chrystusa... i tego właśnie nie rozumiem. Bo przypatrując się bliżej miłości pomiędzy Chrystusem i Kościołem widać że Kościół kocha Chrystusa jak zbawiony swojego Zbawiciela, kocha Boga jak stworzenie swojego Stwórcę, jak uświęcani Uświęciciela. Kościół kocha Chrystusa jako Tego od którego wszystko otrzymał, bez którego sam w sobie jest niczym...A w małżeństwie o b i e strony mają troszczyć sie o świętość i zbawienie współmałżonka. Obie strony w równym stopniu mają obdarzać sie miłością i umieć miłość przyjmować... Jak można relację Chrystusa i Kościóła zastosować do małżonków? Przecież Chrystus w tym związku to dużo więcej niż Kościół...a naśladowanie Chrystusa to dużo większa godność niż naśladowanie Kościoła...

Odpowiedź:

Każdy obraz, każde porównanie, niesie ze sobą niebezpieczeństwo niewłaściwych interpretacji. Weźmy np przypowieść o zasiewie, w który nieprzyjaciel nasiał chwastu (Mt 13, 24-30). Gdyby czynić ją miarą wszelkich interpretacji na temat dobra i zła musielibyśmy stwierdzić, że nawrócenie nie może istnieć. Są ludzie dobrzy, zasiani przez Boga i ludzie źli, zasiani przez szatana. Żadną natomiast miarą zły nie stanie sie dobry, a dobry złym. Tymczasem w przypowiesci chodzi o to, że Bóg jest cierpliwy: dobro (nie dobrych) nagrodzi zło (nie złych) ukarze...

Podobnie jest w tej sytuacji. Proszę ze wskazania kto kogo ma naśladować nie wyciagać wniosku na temat tego, że jakaś płeć jest gorsza a jakaś lepsza, komu stawia się mniejsze wymagania, a komu większe...

J.

więcej »