Dominika 15.01.2006 15:04

Witam. Mam takie pytanie.. dotyczące życia, miłości, Boga.
Od dłuższego czasu bardzo kogoś kocham. Najprawdziwszą miłością. Cierpienia tej osoby wzięłabym na siebie, oddałabym życie... bardzo wielu rzeczy się nauczylam. Czuję, że to Bóg postawił na mojej drodze tego mężczyznę, żebym poznała jak wygląda miłość, ofiarowanie siebie... Bóg mnie uczy, uczy mnie ten mężczyzna. Ale... czy jest możliwe, że to tylko pewien etap przejściowy? Może napiszę jaśniej: może być tak, że Bóg niejako wykorzysta moją miłość do mężczyzny żeby zbliżyć mnie do siebie, a potem zabierze go ode mnie narażając na cierpienie...? Zyję dzięki nadziei, że kiedyś będziemy szczęśliwi. Razem. Widzę że dojrzałam przez tą miłość, zmieniłam się, jestem bliżej Boga. Czy On może zabrać moją miłość ode mnie...? Wiedząc, że to ostania rzecz jaiiej bym chciała, po tym wszystkim co przeszłam, jak musiałam przeskakiwac samą siebie i swoje słabości...?

Odpowiedź:

Boże wyroki są niezbadane. Trudno więc powiedzieć, co będzie... Może zamiast zastanawiania się co w przyszłości warto skoncentrować się na pielęgnowaniu tej miłości. I zaufaniu, że cokolwiek się z nią stanie, będzie się działo za przyzwoleniem Boga...

Bo co właściwie znaczy, ze Bóg go zabierze? Śmierć? Kalectwo? A może boisz się, ze ten mężczyzna Cię zostawi? To ostatnie nie zależy tylko od Boga...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg