Vito 27.12.2005 14:58
Zadaję swoję pytanie, mimo że podobna temtyka był ajuż podejmowana wielokrotnie. Jeżeli uznacie że moje pytanie nic nie wnosi to oczywiście nie oczekuje odpowiedzi za wszelką cenę.
Pytanie dotyczy seksu przedmałżenskiego. We wszystkioch odpowiedizach na to pytanie ze strony Kościoła powtarza się motyw, iż seks przedmałżeński jest nastwiony tylko na przyjemność, a seks małżeński jest dopełnieniem miłości. A co jeśli seks przedmałżeński jest dopełnieniem miłości i prawdziwym zjednoczeniem kochających się dwojga ludzi? Dlaczego parom pozamałżeńskim odbierane jest prawo do prawdziwej miłości. Czy jest ona możliwa tylko w małżeństwie?
Jak daleko zgodnie z nauką Kościołą można wobec tego posunąć się w kontaktach seksualnych przed ślubem?Przecież zwykły pocałunek jest nastawiony tylko i wyłącznie na przyjemność, a nie na prokreację. A zgodnie z Katechizmemem :"2351 Rozwiązłość jest nieuporządkowanym pożądaniem lub nieumiarkowanym korzystaniem z przyjemności cielesnych. Przyjemność seksualna jest moralnie nieuporządkowana, gdy szuka się jej dla niej samej w oderwaniu od nastawienia na prokreację i zjednoczenie." Czy więc pocałunki przedmałżeńskie są grzechem? A może dotykanie piersi kobiety jest grzechem? Czy też grzechem jest sam stosunek? Gdzie leży granica
grzechu? Skoro petting i necking przedmałżeński jest grzechem
(tak wyczytałem) to czy petting i necking małżeński również jest grzechem (przecież nie jest nastawiony na prokreację). Jednym słowem czy każdy kontakt seksualny powinien być nastawiony na prokreację?
Czy metody tzw. naturalne, a więc poznawanie swoje dni niepłodnych po to żeby nie mieć dzieci nie jest sprzeczne z naturą? Przecież w mocy Boga leży dopuszczenie do zapłodnienia lub nie.
Jeśli to możliwe to proszę o odpowiedź
Pozdrawiam serdecznie
Witold