Kuba 18.11.2005 18:11

Probuje wlasnie rozwiazac zagadke swojego zycia. Zagadke o droge, jaka wytyczyl dla mnie Bog. Rozwiazanie jej jest dla mnie trudne.
Od pol roku jestem z dziewczyna. Milosc do Niej odmienila cale moje zycie. Wczesniej zawsze brakowalo mi motywacji i sily, by byc takim, jakim powinienem byc. Ale w pokonywaniu wlasnych slabosci nie ociagalem sie ze wzgledu na Nia ani chwili. Zwiazek z Nia przyniosl nam obojgu Szczescie i Spelnienie. Bylem pewien, ze droga Jej i moja do swietosci to jedna droga. A teraz zwatpilem w to, doprowadzajac ja do rozpaczy, a siebie do stanu apatii i duchowego znieczulenia.
Juz zreszta kiedy myslalem o Pieknym sakramencie malzenstwa, zawsze bylem szczesliwy, ze Bog uswieca i akceptuje nasza decyzje, tak, jakbym chcial sie z Nia ozenic i miec juz ta pewnosc, ze wypelniam wole Pana. Tak, jakbym ciagle sie bal, ze moze Jego wola jest inna.
Trzy miesiace temu pojawila sie w mojej glowie mysl o seminarium duchownym. Na poczatku byla daleko ode mnie i nie byla przyczyna niepokoju. Ale teraz jest inaczej.
Zastanawiam sie, czy nie powinienem isc do seminarium duchownego, zastanawiam sie, czy to wlasnie nie jest moim Powolaniem. Planowalem kariere jako trener, ale teraz widze, ze sport to marnosc i ze prawdziwym zadaniem jest zblizanie ludzi do Boga. I nie mam pewnosci, ze watpliwosci dotyczace sensu tego, co teraz studiuje i moich niegdysiejszych celow w zyciu nie sa znakiem, ze powinienem obecne studia rzucic i pojsc do seminarium. Bylem pewien, ze wykorzystam dane mi przez Pana talenty i predyspozycje w sporcie, ale teraz watpie w sens tego i nie wiem, czy rola kaplana nie jest tym, do czego rzeczywiscie stworzyl mnie Bog.
Sytuacja jest trudna, bo mialem juz pewnosc, ze droga do Boga mojej dziewczyny i moja to jedna droga. Watpliwosci, ktore teraz przezwyciezam, a ktorych pojawienie sie jest przeciez czyms niespodziewanym dla nas obojga, sa dla Niej przyczyna do rozpaczy, bo miala mnie za jedyny pewnik w Jej calym zyciu, a nasza milosc za wszystko. Ja sam nie wiem, kiedy ten czas zwatpienia sie skonczy i do czego doprowadzi. Slub, tak samo jak Swiecenia Kaplanskie to Sakramenty, ktore powinno sie przyjmowac z czystym sumieniem, pewnoscia i checia kroczenia sciezka Pana. Nie mozna myslec: 'No tak, nie wiem, czego chce ode mnie Bog, ale przeciez to nie jest wazne, bo okolicznosci sa takie, a nie inne, Ona placza, ja sam nie bardzo wiem, co robic, wiec wyjdzmy za siebie, a w czasie udzielania sakramentu malzenstwa kaplan i tak powie: 'Co zlaczyl Bog...', wiec bede mial juz po wsze czasy czyste sumienie i wszystko sie ulozy dobrze, po mysli Pana.' Chce zyc w czystosci sumienia i w zgodzie z sumieniem, a ono teraz nie pokazuje mi drogi lub, co pewnie jest bardziej prawdopodobne, ja nie potrafie jej odczytac, za to jest przyczyna wielkiego niepokoju.
Zastanawiam sie, czy to mozliwe, ze Bog dal mi kobiete, dla ktorej stalem sie lepszym chrzescijaninem, a potem wezwal mnie do siebie samego. A musze tu dodac, ze kiedy zaczynal sie nasz zwiazek, bylem daleko od Boga i przezywalem najwiekszy w swoim zyciu kryzys wiary. Ale ze wzgledu na Nia musialem zmienic wszystko, czulem, ze musze. I Ja, chociaz wczesniej nie modlila sie i nie chodzila prawie w ogole do Kosciola, przyblizylem do Boga, jak tylko potrafilem, bo Jej zbawienie bylo mi i nadal jest, bardzo drogie.
Z drugiej strony, swiadomosc, jak piekne jest zycie w czystosci i ubostwie, jak piekne jest sprawowanie Eucharystii spedza mi sen z powiek. I Ona, ktora mowi, ze jestem wszystkim, ze beze mnie sobie nie poradzi, ona, ktora uwierzyla w nas i we mnie tak, jak w nic nigdy do tej pory i teraz, kiedy sprawy przybraly taki obrot, nie moze funkcjonowac normalnie... A ja ciagle szukam, wsluchuje sie w siebie, w to, co Bog mowi do mnie, ale rozwiazywanie tej zagadki przychodzi mi z ogromnym trudem... Do tego dochodzi strach przed niewypelnieniem woli Boga, przed tym, ze byc moze to, co slysze w sobie teraz, to Powolanie do kaplanstwa, ale ze wzgledu na Nia boje sie sam przed soba do tego przyznac... Wczesniej widzialem droge, ktora musze isc i chcialem Nia isc, a teraz widze przed soba tylko mgle... Czy to mozliwe, by to wszystko, co widzialem i w co wierzylem wczesniej bylo pomylka? Czy to mozliwe, ze pomylka moze doprowadzic oboje ludzi do stanu, w ktorym sa lepsi niz kiedykolwiek wczesniej byli, ze moze dwoje ludzi zaprowadzic do Kosciola?
Prosze o wskazowki, o pomoc. I modlitwe. Za Nia i za mnie.

Odpowiedź:

Najlepiej by było, gdybyś o swoim dylemacie porozmawiał z kimś, kto lepiej Cię (Was) zna. Bo skoro sam nie wiesz jak postąpić, tym bardziej nie może wiedzieć to ktoś, kto nic o Tobie nie wie. Ale...

Przekonanie, że Bóg wzywa Cię do kapłaństwa czy zakonu chyba najlepiej zweryfikować zastanowieniem się, czy:

a) dałbyś radę tak żyć
b) chcesz takiego życia.

Jeśli na pierwsze z tych pytań odpowiesz negatywnie, to się już nie zastanawiaj. Jeśli pozytywnie, to zastanów się nad drugim...

Realizacja powołania zawsze powinna wiązać się z wypełnianiem przykazania miłości. Powinieneś więc bardzo poważnie wziąć też pod uwagę to, że jeśli zdecydujesz się pójść do seminarium, ktoś będzie płakał...

J.

więcej »