Olga 26.10.2005 12:26
Uświadamiam sobie coraz bardziej żę moje zycie duchowe nie ma solidnych podstaw. Patrzę na ludzi którzy Boga kochają i Mu ufają - i zazdroszczę, bo u mnie u podstaw pobożności lezy strach (przed piekłem, brakiem sensu itp) a gdzies w poświadomości mam wizję Boga - okrutnika (aż przykro mi to pisać) i nie potrafię się jej pozbyć. Modlę się żeby to się zmieniło ale nic się nie zmienia. Od lat staram się zycie duchowe budować, poświęcam temu ogrom czasu i uwagi i i tak szystko się wali. Wiem już że nie mogę zrobić nic, bo od lat próbuję. Wiem tez ze jeśli to się nie zmieni, moja wiara bigdy nie będzie wiarą prawdziwą, wiarą z miłości. Czemu Bóg pozwala by stawała przede mną przeszkoda której nie pokonam? Proszę nie ujawniać maila