26.07.2005 14:52
nie pamietam czy pytanie zostało wysłane, wiec jesli powtarzam, prosze skasowac. "Gdyby w akcie kobieta nie przeżywała orgazmu, może powolić, aby mąż zaspokoił ją po akcie w jakikolwiek sposób - nie popełnia wówczas żadnego grzechu. (...) Gdyby nastąpił nawet przed samym stosunkiem, w bezpośredniej z nim łaczności, także nie ma grzechu. Gdyby mąż w ogóle żony nie zaspokoił, wówczas żona może sama doprowadzić się do orgazmu w moralnej łącznościu z aktem małżeńskim. Grzechu nie będzie". (A. Kokoszka, Moralność życia małżeńskiego...,. s. 137)
Dlaczego nie jest to grzechem (doprowadzenie sibie samej do orgazmu) skoro jest to jedynie szukanie wlasnej przyjemnosci, wykorzystanie własnych narządów dla własnej przyjemnosci - na tym przeciez polega zło masturbacji.
Odpowiedź:
Autor poręcznika dość wyraźnie to zaznaczył: chodzi o działanie moralnie związane z normalnym współżyciem. Jak widać na tym przykładzie teologia moralna ma wzgląd na dobro osoby a nie jest sztucznym tworzeniem skomplikowanych zasad, regulujących w najdrobniejszych sprawach intymne życie małżonków... Inaczej niż to sobie niektórzy wyobrażają...
Taka refleksja... Pytania o dziedzinę seksualną człowieka są zazwyczaj dość delikatnej nartury. W wielu sprawach lepiej byłoby podać maila i tą drogą prosić o odpowiedź. Tak czasami pytający robią. Tymczasem zadajacy te ostatnie (a wśród kilkunastu ostatnich jest wiele takich pytań, część z nich zresztą odpowiadający wyrzucił, gdyż się powtarzały) widać bardzo się wstydzą, bo nie raczyli nawet jakoś się podpisać. Choćby pseudonimem. Ale brak podpisu to też swoisty podpis. Bo wbrew pozorom nie zdarza się to często... Skoro pojawiła się taka seria tak podobnych pytań, to trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu się po prostu bawi. Tym bardziej, ze to ostanie pytanie zdradza, że parę poprzednich nie wynikało wcale z niewiedzy. Ale z czego? No właśnie...
J.