Marynia 08.04.2005 17:03
Szcześć Boże
Mam wielki problem i nie wiem, co zrobić. Błagam o radę …
Kilka lat temu zakochałam się z wielką wzajemnością w kuzynie(syn brata mojej mamy).
Ponieważ udzielaliśmy się czynnie w kościele dowiedzieliśmy się, że najbliżsi kuzyni, to czwarty stopień linii bocznej i do tego stopnia pokrewieństwa istnieje przeszkoda w zawarciu małżeństwa. Chcieliśmy zamienić to uczucie tylko na „czystą” przyjaźń, ale niestety nam się to nie udało. Po jakimś dość długim czasie postanowiłam, iż jedynym wyjściem będzie zerwanie totalnie kontaktu i tak zrobiłam. Tylko ja wiem ile mnie to kosztowało-straciłam cząstkę siebie i nie mogłam tej pustki zapełnić i tak przeżyłam chwilową depresję. Należałam do D.A i nawet wtedy modlitwa mi zbytnio nie pomagała. Po 4 latach rozłąki odzyskałam z nim kontakt przez rodzinę, ponieważ był w poważnych tarapatach i nie potrafiłam tak obojętnie go zostawić. Po latach dowiedziałam się, że był w seminarium i go nie skończył i też przeżył kryzys załamania. Odżyły uczucia i na nowo odzyskaliśmy radość, ale problem nadal pozostał.
Nie wyobrażam sobie ponownego zerwania kontaktu i jestem zrozpaczona, bo po latach wiem, że naprawdę go kocham i z nikim nie potrafiłam zbudować tak głębokiej więzi i tak ufać i on czuje to samo.
Nie wiem, co robić a ostatnio usłyszałam, że biskup może udzielić w pewnych przypadkach dyspensy. Czy to prawda i w jakich przypadkach jest to możliwe? Czy są jakiekolwiek szanse żebyśmy zawarli związek małżeński?
Pozdrawiam serdecznie
Błagam o odpowiedź