18.02.2005 12:53

Czy można mówić o odrzucieniu Boga w przypadku człowieka, który nie wie, że Bóg istnieje? Skoro Go nie poznał, jak może Go pdrzucuć? A nawet jeśłi o Nim słyszał, i ma informacje bardzo powierzchowne, to przecież nie można od człowieka wymagać żeby sprawdzał wszystko, co gdzieś usłyszy, bo może to być prawda. Czy ludzie, którzy Boga po prostu nie znają, rzeczywiście mówią Mu "nie"? Bo moim zdaniem "nie" mówią tylko Ci, którzy o Bogu nie tylko słyszeli, ale też poznali Jego miłość, chociażby przekonali się że żył Jezus, który mówił o miłości Boga i za tę prawdę umarł (z własnego doświadczenie wiem, że nawet historyczne istniej\nie Jezusa trzeba sobie udowodnić), a jednak mówi Bogu, że Go nie chce. Czyli wierzy w Boga, ale Go odrzuca. A jeśłi nie wierzy - czy można mówić o odrzy\uceniu? Domyślam się że odpowiedź będzie twierdząca, ale ja nie potrafię tego zrozumieć i dlatego proszę o próbę wytłumaczenia.

Odpowiedź:

Na początek cytat z Ewangelii św. Jana (3, 18-21):

"Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu"

Drugie zdanie tego fragmentu rzuca światło na sprawę winy za niewiarę. Kto nie chce wierzyć, bo musiałby porzucić swoje grzeszne przyzwyczajenia, ten nie może wymówić się od winy. Kto nie wierzy z jakiegoś innego powodu (np. nigdy nie usłyszał Ewangelii, ma jakieś wewnętrzne opory nie wynikłe z konieczności przemiany życia) tego Bóg zapewne traktować będzie inaczej.

Powstaje tu jednak problem: kiedy rzeczywiście mamy do czynienia z niewiarą niezawinioną, a kiedy jest to tylko wymówka? Piszesz, że nie sposób wszystkiego sprawdzać. Oczywiście. Ale skoro sprawa zbawienia jest tak fundamentalna, to dlaczego nią się jednak nie zainteresować głębiej? Czy niemożność stuprocentowego uzasadnienia jakieś tezy nie jest po prostu zwyczajną wymówką? Przecież np. wychodzisz codziennie na autobus, mający jechać o godzinie 7.37 chociaż wiesz (z doświadczenia), że czasami się spóźnia, a czasami nie przyjeżdża wcale. Nie paraliżuje to jednak twojego postępowania. Dlaczego wątpliwości w kwestii wiary traktować inaczej? Czasami rzeczywiście wygląda na to, że niektórzy ludzie kurczowo się ich trzymią, byle tylko nie uznać w Jezusie swojego Zbawiciela. Bo wtedy trzeba by było na serio potraktować także Jego naukę...

Odpowiadający nie ma zamiaru nikogo sądzić. Zostawia to sumieniu owych ludzi i Bogu, który o motywach naszego działania wie wszystko...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg