Krzysztof 14.02.2005 20:12

Mam 27 lat. Poznałem cudowną dziewczynę. Ona sprawiła, że znów uwierzyłem . Uświadomiła mi, że kochać to znaczy akceptować, a akceptować drugiego człowieka bez pomocy Boga, nie jesteśmy w stanie. Sprawiła, że sam do tego doszedłem, poszedłem po kilku latach do spowiedzi i wydaje mi się, że wierzę, jak nigdy dotąd. Ona jest od 5 lat w neokatechumenacie i ostatnio powiedziała mi, że nasz związek nie ma szans przetrwania jeśli ja też nie pójdę na katechezy przedwstępne i wkroczę na drogę neokatechumenalną. Dużo o tym czytałem i zupełnie tego nie chcę, nie czuję. Czy ona ma rację? Czy ma prawo wymagać tego ode mnie? /jeślibym to zrobił to tylko z poświęcenia dla niej, a nie z potrzeby serca/; czy też zrobili jej siano z mózgu?

Odpowiedź:

W takich sprawach bardzo trudno się wypowiadać. Skąd bowiem odpowiadający miałby wiedzieć jakie motywy kierują Twoją dziewczyną? Zapewne chce dać Ci to, czego sama doświadczyła, a co wydaje sie jej takie piękne. Zapewne boi się, że na tym tle może kiedyś dojść między wami do jakichś nieporozumień. Że na przykład Ty stwierdzisz kiedyś, że ona przesadza. Dlatego chciałaby, abyś i ty tę drogę poznał i pokochał. Czy ma prawo tego wymagać? To chyba pytanie niezbyt szczęśliwie postawione. Po prostu przed ślubem ma prawo wybierać. I stawiać warunki jakie zechce. Choć odpowiadający osobiście jest zdania, że może istnieć szczęśliwe małżenstwo bez spełniania tego typu żądań. Bo prawdziwa miłość nie powinna ich stawiać. Raczej powinna sie cieszyć drugim człowiekiem takim, jaki jest. Ta bezinteresowna miłość może dopiero drugiego człowieka naprawdę odmienić. Przymus tego nie zrobi... Żeby sprawę jeszcze bardziej zagmatwać można dodać, ze niektórzy potrzebują czasami lekkiego pchnięcia, żeby sie do dobrych spraw przekonać.

Nie ma więc w takiej sprawie sensownej rady. Chyba po prostu musicie się zastanowić nad waszą miłością. Czy jest większa niż to, co was dzieli...

J.

więcej »