Pytanie jest z gatunku takich, na które trudno udzielić prostej i jednoznacznej odpowiedzi.
Karta pracowników służby zdrowia, opublikowana z inicjatywy Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia tak definiuje problem:
"Medycyna dzisiejsza dysponuje rzeczywiście środkami będącymi w stanie sztucznie opóźniać śmierć, przy czym pacjent nie otrzymuje żadnej realnej korzyści. Jest po prostu utrzymywany przy życiu lub jest się w stanie dać mu jakiś czas życia za ceną kolejnych i ciężkich cierpień. Określa się taki przypadek tak zwaną uporczywością terapeutyczną, polegającą na stosowaniu środków szczególnie wyniszczających i uciążliwych dla chorego, skazując go na sztucznie przedłużaną agonią.
Jest to sprzeczne z godnością umierającego i zadaniem moralnym przyjęcia śmierci oraz pozwolenia na jej naturalny przebieg. Śmierć jest nieuniknionym faktem życia ludzkiego; nie można opóźniać jej bezużytecznie, chroniąc się przed nią za wszelką ceną. [...]
Gdy zagraża śmierć, której w żaden sposób nie da się uniknąć przez zastosowanie dostępnych środków, wolno w sumieniu podjąć zamiar nie korzystania z leczenia, które może przynieść tylko niepewne i bolesne przedłużanie życia, nie przerywając jednak zwyczajnej opieki, jaka w podobnych przypadkach należy się choremu. Nie stanowi to powodu, dla którego lekarz mógłby odczuwać niepokój, jakoby odmówił pomocy komuś znajdującemu się w niebezpieczeństwie.
Pokarm i napój, podawane także sztucznie, należą do normalnych zabiegów zawsze należnych choremu, jeśli nie są ciężarem dla chorego; ich odmówienie może oznaczać prawdziwą i właściwą eutanazję."
Czyli - jeśli jest szansa uratowania człowieka (nawet jeśli się nie usunie choroby podstawowej i można przewidzieć, że np. przy następnej infekcji sytuacja się powtórzy) - nie można rezygnować z leczenia. Nawet, jeśli to oznacza respirator. Nawet po raz kolejny.
Jeśli reanimacja - podłączenie do respiratora - miałoby przedłużyć umieranie człowieka ginącego np. z powodu skrajnego uszkodzenia płuc - o kilkanaście godzin, dzień, może kilka, ale nie ma szans na jego uratowanie - można, a być może i należy pozwolić mu umrzeć z godnością.
Sytuacji w medycynie jest mnóstwo - poza jednoznacznymi również wiele pośrednich - w których decyzję musi podjąć w swoim własnym sumieniu lekarz i pacjent.
I kwestia odłączenia od respiratora człowieka w śpiączce - już prostsza. Fakt braku czynności elektrycznej kory mózgowej (śpiączka) nie oznacza śmierci mózgowej - funkcjonują jeszcze niższe ośrodki, np. w pniu mózgu. Funkcjonuje również krążenie. Póki nie stwierdzi się śmierci mózgowej człowiek żyje - odłączenie od respiratora oznaczałoby eutanazję.
Problem eutanazji poruszono również w
Katechizmie Kościoła Katolickiego 2277-2279.
Tekst Karty Pracowników Służby Zdrowia znajduje się
TUTAJ JK.