Marcus 18.06.2004 11:34
Szczęść Boże! Mam pytanie dotyczące pettingu w okresie przedmałżeńskim i małżeńskim. Nie ukrywam, że nie rozumiem w tym zakresie nauki Kościoła, choć znam ją (wydawało mi się) dosyć dobrze.
Najpierw może zadam pytanie, dotyczące pettingu w okresie przedmałżeńskim: Co jest złego w okazywaniu sobie miłości w takiej formie, skoro z góry wiadomo, że nie dojdzie do nieplanowanej ciąży, zatem nie będzie również problemu "niechcianego" dziecka, braku przygotowania do rodzicielstwa (materialnego, psychicznego) itd.? Chcę tu zwrócić uwagę na fakt, że miłość erotyczna nie do końca zależna jest od samej tylko woli człowieka - jest to w znacznej mierze sprawa fizjologii organizmu. Organizm (mężczyzny) przed abstynencją seksualną czasem się broni, pod postacią nocnych ejakulacji, ale czasem tego nie robi i mogą pojawić się wówczas problemy natury zdrowotnej. Czyż petting, który jest oznaką miłości, a jednocześnie sposobem w pełni "bezpiecznego" rozładowania napięcia seksualnego, nie jest rozwiązaniem dobrym. Kościół uczy, że nie - ja pytam: dlaczego?
A druga sprawa dotyczy tego samego problemu, ale w odniesieniu do małżonków. O ile w przypadku osób nie mających ślubu można twierdzić, że nie są oni właściwie przygotowani do rodzicielstwa (i życia seksualnego?), o tyle w przypadku małżeństwa ten argument traci zupełnie rację bytu. Dlaczego małżonkowie nie mieliby realizować swojej seksualności w sposób wolny? (Dlaczego, notabene, Kościół boi się wolności człowieka - wolności w miłości! Czyżby nie ufał człowiekowi??) Dlaczego księża z takim gorliwym zaangażowaniem zaglądają do cudzej sypialni, a nie zostawiają jej małżonkom i Bogu? Nie rozumiem tego. Wiem, że seksualność człowieka ma na celu m.in. rozrodczość, ale nie tylko. Człowiek jest istotą seksualną, a miłość erotyczna jest miłością piękną. Wystarczy przeczytać "Miłość i odpowiedzialność" Karola Wojtyły, aby się przekonać, że tak jest i nie ma w miłości erotycznej niczego złego (zakładając poszanowanie godności drugiej osoby). Dlaczego więc, wbrew tej jakże pięknej etyce seksulanej Wojtyły, wprowadza się zamiast nauki o miłości osobowej zakazy? Zakazy niszczące de facto duchowość człowieka (jak to często z zakazami nie mającymi wyraźnego uzasadnienia bywa).
Piszę o tym wszystkim, bo obawiam się jednej rzeczy: że jak się kiedyś ożenię, Kościół Katolicki, głoszący przecież dobrą nowinę o zbawieniu i to nowinę radosną, uczyni z mojego życia małżeńskiego udrękę, naznaczoną poczuciem winy i smutku, zamiast pogody i radości Bożej miłości. Dlaczego - powtarzam to pytanie - księża zaglądają do małżeńskich sypialni, nie zostawiając ich małżonkom i Bogu? Od razu zaznaczę, że proszę o rzeczową odpowiedź, a nie powoływanie się na sam tylko autorytet Ojca Świętego - Karola Wojtyły, który napisał przecież wspominaną przeze mnie książkę "Miłość i odpowiedzialność".