Monika 05.12.2003 20:12
Pewna osoba bardzo mnie zraniła, ale o tym chyba nie wie. Czuję do niej niechęć wewnętrzną, ale jestem dla niej miła. Dla mnie samej to sprzeczna wewnętrzna sytuacja, z którą źle się czuję, że ją jakoś okłamuję i siebie. Czy to dobrze, że tak postępuję? Czy lepiej czuć niechęć, a pomimo to wzbijać się ponad uczuciami czy bardziej po chrześcijańsku jest nie czuć niechęci, jakoś wewnętrznie to przemodlić i kochać bliźniego jak siebie samego? To pierwsze jest bardziej ludzkie, ale to drugie może zbyt idealistyczne? W grę nie wchodzi rozmowa.