Gość 24.04.2023 20:35

Szczęść Boże.Mam straszny dylemat i już sama nie wiem co robić.Jestem mężatką,która od samego początku małżeństwa,to będzie wkrótce dwa lata, żyje sama.Sama,gdyż mąż ze względu na rzekomy brak dobrej pracy w moim mieście...

(...)Czuję,że to małżeństwo nie da mi upragnionego spokoju,poczucia bezpieczeństwa i będzie opierać się jedynie na kłótniach.Czuje się bezradna.Bog zaplac

Odpowiedź:

Radziłbym przede wszystkim porozmawiać z kimś mądrym na ten temat. Na przykład z własnym duszpasterzem, który może np. zaproponować wizytę w poradni życia rodzinnego (nie wiem czy w Pani okolicy jest). Chodzi o pomoc, wskazania, co dałoby się w Pni związku zrobić, żeby go uzdrowić.

W sprawie o którą Pani pyta… Rozwód to zawsze jakiś grzech. Nawet jeśli człowiek nie wchodzi w nowy związek. Nie wiem, nie znam Pani, Pani stanu ducha, nic o Pani nie wiem, ale wiem, że do uzyskania rozgrzeszenia potrzebny jest żal. Żal związany przecież z postanowieniem poprawy. Jak w Pani sytuacji miałby wyglądać? Skoro to Pani zdecydowałaby odejść? Jak napisałem, nic o Pani nie wiem, stąd proponują tę rozmowę z kimś mądrym, ale w tym co Pani pisze ja nie dostrzegam ważnego powodu do odejścia, do separacji. Być może taki powód jest, ale w tym, co Pani napisała ja go nie widzę…

Zastanawiam się jednak, czy nie mogłaby się Pani starać w sądzie biskupim o uznanie małżeństwa za nieważne od samego początku. Bo, przyznaję, to dość dziwny układ, trwający od samego początku. Rozmowa z księdzem na ten temat na pewno by się przydała, on lepiej znając sytuację mógłby to lepiej ocenić..

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg