skrupulat 01.01.2023 21:00
Szczęść Boże! Proszę o praktyczną poradę, co powinienem dalej robić.
Obecnie mam 34 lata. W zasadzie od 17. roku życia zmagam się ze skrupułami. Stwierdził to względnie szybko przed laty mój stały spowiednik i dał mi różne rady i zalecenia (np. zakaz spowiadania się z grzechów sprzed ostatniej spowiedzi), których bezwzględne trzymanie się dało mi pokój. Niestety, różne okoliczności życia sprawiły, że przestał być moim spowiednikiem, najpierw ja wyjechałem na studia, więc spowiedzi u niego zaczęły być sporadyczne, potem został przeniesiony do innego miasta. Na jednej z ostatnich spowiedzi u niego (miałem wtedy 19 lat) zapytałem go, czy te zalecenia mam stosować do końca życia? Nie pamiętam dokładnie, co mi powiedział, ale sens był taki, że nie. Gdy teraz wracam do tego myślami, odbieram to w ten sposób, że mogło mu chodzić o to, że gdybym kiedyś ze skrupulanctwa wyszedł, to oczywiście takich rad już stosować nie należy. Wtedy też tak przyjąłem, że będę stosował te rady, aż nie będę miał pewności, że jestem "wyleczony".
Problem w tym, że lata mijają, a ja nie widzę tego "uleczenia", nie jest tak, jak było przed skrupułami. Gdy stosuję te rady, skrupułów nie ma. Gdy dochodzę do wniosku, że w takim razie już pora z tych rad rezygnować, skrupuły prędzej czy później wracają. To trochę błędne koło. Wtedy, gdy miałem 19 lat, myślałem sobie, że to pewnie jeszcze rok-dwa. A minęło już kilkanaście lat. I to nie jest tak, że moje życie duchowe stoi w miejscu - wręcz przeciwnie. Ale zdolność do korzystania z sumienia nadal jest chyba tak kiepska jak wtedy, a przynajmniej ja uczciwie nie widzę jakiejś wyraźnej, punktowej zmiany.
Jakiś czas temu poszedłem do innego spowiednika, poradzić się, czy mam nadal stosować te rady. Spowiednik potraktował mnie trochę lekceważąco, ale stwierdził, że "jak Ci coś na to pomaga, to możesz to stosować". No ale znowu - skąd mam wiedzieć, czy to nadal dozwolone lekarstwo na moje problemy czy już uzurpowanie sobie nienależnych "przywilejów"? Czy mam to rozumieć tak, że dopóki nie dojdę do pewności, że problem się skończył, mogę stosować te rady? Na pewnej stronie z przedsoborowymi tekstami o duchowości przeczytałem, że skrupuły są często chorobą duszy na całe życie. No ale pierwszy spowiednik powiedział, że te rady nie są na całe życie... I wracam do punktu wyjścia.
Bardzo proszę Odpowiadającego o jakąś radę, jakby rozumiał te słowa spowiedników w mojej sytuacji.
Według mnie... Skoro nadal zmagasz się skrupułami, nadal tę zasadę stosuj. Zwłaszcza że drugi spowiednik nie powiedział, że nie powinieneś. Ten spowiednik sprzed lat nie mówił o całym życiu, bo nie mógł być pewien, czy w przyszłości Twój stan się nie zmieni. Że problem skrupułów zniknie albo stanie się tak, że w jakiś niewłaściwy sposób będziesz z tego "przywileju" korzystał, ot choćby celowo coś istotnego w spowiedzi pomijając, a potem tłumacząc się zapomnieniem, a on nie miałby już w przyszłosci kontroli nad tym co się dzieje.
Tu nie chodzi tylko o prosty "przywilej" niespowiadania się z grzechów (niby) zapomnianych, a popełnionych przed ostatnią spowiedzią. To konsekwencja obserwacji wielu podobnych przypadków, że gdybyś faktycznie popełnił grzech ciężki, to byś o nim na spowiedzi na pewno powiedział. A skoro masz tylko wątpliwości, także co do dokładności wyznania, to raczej wszystko wyznałeś i wyznałeś jak trzeba. Wracanie do grzechów z przeszłości tylko pewnie nasiliłoby Twoje skrupuły...
Czy problem skrupułów faktycznie musi trwać całe życie... Pewne tendencje pewnie tak. Na pewno jednak można to wszystko opanować na tyle, że nie będzie powodowało większych lęków. Trzeba po prostu konsekwencji w zaufaniu, że Bóg nie jest kimś, kto chce znaleźć w nas jakieś grzechy i będzie szukał ich na siłę...
J.