Andrzej 11.11.2020 10:07
Króluj nam Chryste. Moje pytanie pewnie spędza już sen z powiek odpowiadającemu, bo tyle razy było zadawane w rożnych konfiguracjach, ale cóż, zadam je mimo oporów, w nadziei, że jednak odpowiadający pochyli się nad nim. A mianowicie - czy posiadanie dużej ilości muzyki ściągniętej z internetu (a także filmów) bez płacenia za to jest naprawdę grzechem ciężkim? W tej chwili już tego nie robię (prawie dwa lata), nie ściągam już nic, ale zostało mi bardzo dużo tych materiałów z lat poprzednich i mam z tym ogromny problem. Z jednej strony nie chcę już grzeszyć i mam zagwozdkę, czy Bogu przeszkadza to, że nadal trzymam tą nielegalną muzykę i filmy w domu i nie pozbywam się ich, czy raczej go to zbytnio nie obchodzi, obym tylko tego nie robił więcej – tzn. nie ściągał z neta więcej. Z drugiej strony nie chcę się tego pozbywać, bo jest to dla mnie w jakiś sposób ważne (ale na pewno nie jest ważniejsze od Boga), może jestem emocjonalnie czy też sentymentalnie przywiązany do tej muzyki, jakieś wspomnienia mnie z nią łączą itp. Chcę także powiedzieć, że ogromną liczbę płyt z muzyką kupiłem i mam zastawionych płytami, kasetami i winylami kilka szafek i szuflad, więc to nie jest tak, że tylko ściągnięte są u mnie. Jak coś mi się naprawdę podoba, to staram się kupić. Jednakże, gdym chciał kupić wszystko, co pragnąłbym mieć i co mi się podoba, to byłoby to niemożliwe, bo musiałbym wydawać pieniądze chyba tylko na ten cel, a to przecież niemożliwe. Muzyka w dzisiejszych czasach jest po prostu za droga:( Filmów legalnie nigdy nie kupowałem, bo ich ceny to już w ogóle są powalające. Więc co zrobić w takiej sytuacji, czy mogę zatrzymać te ściągnięte już albumy? Czy Pan Jezus chciałby ode mnie abym to wszystko usunął? Czy niechęć z mojej strony do pozbycia się tego może w jakiś sposób zamknąć mnie na Jego łaskę, na komunię z Nim, na pojednanie z Nim i przebaczenie grzechów?
Z Panem Bogiem
W ocenie odpowiadającego możesz tego nie wyrzucać. Dlaczego?
Posiadanie takich ściągniętych z sieci plików na własny użytek nie jest w polskim prawie przestępstwem. Przynajmniej do niedawna nie było, ale za zmianami w prawie czasem trudno nadążyć :) Z tego powodu nie bardzo może też być grzechem. Ale wyjaśnijmy.
Kradzież polega na zabraniu się swojej rzeczy, przez co jej właściciel, nie może z niej korzystać. Ty zabrałeś, ale jej właściciel dalej może niej korzystać. A jako ze nie prowadzisz produkcji płyt, nie utrudniasz działalności właścicieli tych utworów: mogą dalej swoje sprzedać. Kradzieżą byłoby też niezapłacenie za wykonaną pracę. Ale Ty tej pracy nie zamawiałeś, żadnej umowy nie podpisywałeś. Skorzystałeś z tego, co jest dostępne. Jakbyś siadł na ławce w parku. Przecież nie Twojej, prawda?
I tu dochodzimy do sedna wywodu. W tradycyjnym rozumieniu słowa "kradzież" złodziejem nie jesteś. Nie jest też tak, że nie wywiązałeś się zawartej z twórcami umowy. Raczej skorzystałeś z możliwości, jakie daje ci polskie prawo. To nie jest nieuczciwe. Dlaczego? Bo twórcy też działają w ramach tegoż polskiego prawa. Publikując siłą rzeczy zgadzają się, że posiada ono takie regulacje, jakie są. A skoro się zgodzili - mogli przecież tworzyć do szuflady - to ma tu już zastosowanie zasada, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Bo nie jest to sytuacja, gdy ktoś przymiera głodem i zmuszony tą okolicznością decyduje się zapłacić za chleb tysiąc złotych...
J.