Gość 12.09.2020 16:33
Witam
Mam pewien problem.
(...)
Proszę o pomoc gdyż naprawde mnie to męczy
Masz czternaście lat, uznałeś, że nie było grzechu, ale jednak Cię to męczy...
Wydaje mi się, ze to typowy przypadek sytuacji, w której ktoś wokół grzechu "krąży". Niby jeszcze nie robi nic złego, ale wszystko już ku temu zmierza, stopniowo przekracza granice, które sobie wyznaczył. I gdy gdy przekroczy kolejne, a pozostanie ostatnia, będzie mu już znacznie łatwiej i tę ostatnią przekroczyć....
No bo zobacz: czy fantazja, pragnienie, że zrobisz sobie z kimś nagie zdjęcie już sama w sobie nie jest niedorzeczna, jeśli w istocie nie chodzi o coś więcej? Sytuacja Cię podnieciła - piszesz że tego nie planowałeś - ale to w zasadzie oczywiste, że tak się stało. Przecież to było spełnienie przyjemnego pragnienia, przyjemnej fantazji, prawda? To takie powolne przekraczanie granicy,, przesuwanie jej, by w końcu zupełnie się poddać i rzucić w grzech. Jeśli tą droga pójdziesz bez wątpienia mu się poddasz. Radą na pokusę jest odrzucenie jej na samym początku; nie wchodzenie w to, co w pokusie wydaje się jeszcze nie złe, ale zbliża nas do grzechu. Ot, ktoś kto ma problem z alkoholem tylko kupuje butelkę wódki, nie ma zamiaru jej pić. Ale to oczywiste, że wypije.
Konkretniej: jednak uznałbym, ze powinieneś się z tego wyspowiadać.
J.