Gość 03.05.2020 11:07
Bardzo proszę o odpowiedź.
Ostatnio ksiądz mówił w telewizji, że żal za grzechy oznacza, że gdyby cofnąć się do czasu przed popełnieniem grzechu nie popełniłoby się go.
Ja przed ostatnią spowiedzią miałem zamiar poprawić się z grzechów i więcej ich nie popełniać. Miałem też świadomość, że mimo, że chcę się poprawić z grzeszenia samogwałtem, w ciągu około 1 tygodnia raczej nie pokonam pokusy i prędzej czy później znów zgrzeszę.Czy taki zamiar przed spowiedzią spowodował, że moja spowiedź była ważna i, że żal był wystarczający do ważności spowiedzi?
Konkretne decyzje odnośnie dylematów związanych z żalem za grzechy powinien podejmować spowiednik. Mogę napisać tylko ogólnie...
O żalu za grzechy w Katechizmie Kościoła Katolickiego napisano tak:
1451 Wśród aktów penitenta żal za grzechy zajmuje pierwsze miejsce. Jest to "ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości".
1452 Gdy żal wypływa z miłości do Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany "żalem doskonałym" lub "żalem z miłości" (contritio). Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe.
1453 Także żal nazywany "niedoskonałym" (attritio) jest darem Bożym, poruszeniem Ducha Świętego. Rodzi się on z rozważania brzydoty grzechu lub lęku przed wiecznym potępieniem i innymi karami, które grożą grzesznikowi (żal ze strachu). Takie poruszenie sumienia może zapoczątkować wewnętrzną ewolucję, która pod działaniem łaski może zakończyć się rozgrzeszeniem sakramentalnym. Żal niedoskonały nie przynosi jednak przebaczenia grzechów ciężkich, ale przygotowuje do niego w sakramencie pokuty.
Tyle katechizm. To, co powiedział ów ksiądz jest w zasadzie prawdą. Nie popełniłbym tego grzechu, gdybym mógł cofnąć czas. Faktycznie jednak, w sytuacji niektórych grzechów, także grzechów popełnianych nałogowo, człowiek wie, że takie deklaracje są tylko pustymi słowami. Wie, bo już to przerobił: ciągle mówił, że by tego nie zrobił, a jednak prze następnych okazjach tak robił. Wydawać się więc może, że taki żal jest nieszczery. Czy jednak na pewno?
Owszem, to, czy porzucamy grzech czy nie jest jednym z mierników prawdziwości żalu. Ale w sytuacji niektórych grzechów, także tych popełnianych nałogowo, sytuacja nie jest tak prosta. Jest bowiem różnica między "nie chcę popełniać tego grzechu" a "mam świadomość, że pewnie mi się nie uda i znów zgrzeszę". Pierwsze jest kwestią woli, drugie rozumu, realnej oceny samego siebie. Jeśli jest ta wola, jeśli jest to "nie chcę grzechu", bo to rani Boga, rani bliźnich i w końcu mnie samego, to żal jest prawdziwy mimo tego, że człowiek czuje się bezradny wobec samego siebie i tego, co robi. W takim wypadku ważne jest, co konkretnie robię, by grzechu nie popełnić. Chodzi przede wszystkim o unikanie okazji do grzechu. Jeśli unikam, widać mój żal jest szczery, choć nie zawsze potrafię się pokusie oprzeć... Sam zaś żal może wtedy dotyczyć nie tyle tego ostatniego grzechu, ale tego, że się człowiek do tego stanu doprowadził. "Gdybym mógł cofnąć czas byłbym ostrożniejszy i nie dał się wciągnąć w ten nałóg"...
Napisałem wyżej, że miernikiem prawdziwości żalu jest postanowienie poprawy. Jeśli jest, żal jest jest autentyczny. Drugim takim miernikiem jest zadośćuczynienie. Jeśli faktycznie staram się naprawić popełnione zło, żal też pewnie jest szczery. W sytuacji grzechów przeciwko czystości może to być np. modlitwa za te wszystkie osoby, które jakoś w ten swój grzech, choćby tylko w myślach uwikłałem. Przy oglądaniu pornografii - za te osoby, które oglądałem. Taka modlitwa to już zawsze jest coś...
Miernikiem prawdziwości żalu jest więc postanowienie poprawy i zadośćuczynienie. Ale jest nim też sam fakt tego, że ktoś przychodzi do spowiedzi. Choć nie zawsze. Przecież już sam fakt, że grzech mi przeszkadza, że idę spowiedzi świadczy o żalu prawda? Inaczej byłoby, gdybym spowiadał się tylko z tego powodu, że jest jakaś okazja - ślub, pogrzeb czy chrzciny. Ale jeśli idę do spowiedzi, bo chcę żyć pojednany z Bogiem, to najprawdopodobniej mój żal jest szczery. Bo przeciez takie oskarżanie się o zło do przyjemnych nie należy, a mimo to ten wysiłek podejmuję. Jasne: i w takim wypadku można się uwikłać a jakieś lekceważenie Boga i sakramentu pokuty; uznanie, że nie trzeba nawet żalu, że wystarczy wyznanie i machnięcie przez księdza ręką i już jestem czysty jak noworodek.
No i w końcu wyrazem szczerości żalu może być samo wyznanie grzechów. Jeśli wyznaję szczerze - żal pewnie jest szczery. Gdy kręce, mataczę, a zwłąszcza gdy zatajam ciężki grzech - trudno mówić o szczerym żalu. Raczej najwyżej o jakiejś reakcji nerwicowej...
Na temat żalu za grzechy mądre rzeczy przeczytasz też TUTAJ
J.