Gość 28.04.2019 12:03
Sens ludzkiego cierpienia potrafię zrozumieć , prawie każdy ma w swoim życiu mniejszy , czy większy krzyż .
Właśnie tutaj rodzi się pytanie , gdzie użyłem słów "prawie każdy "
Jak zrozumieć sytuację w której człowiek wierzący , żyjący według dekalogu , praktykujący chrześcijanin którego mógłbym porównać do biblijnego Hioba ma wiecznie kłody pod nogami .....a z drugiej strony osoba która na moje zaproszenie na niedzielną mszę odpowiada ...( to jest ostatnia rzecz którą bym w życiu chciała ) ...ma życie usłane różami , bez żadnych przeciwieństw losu , wręcz patrząc po ludzku ...wszystko jej układa się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pod każdym względem .
O co tutaj chodzi ???
Sama myśl , że odrzucając wiarę , można w zamian opływać w zdrowiu , luksusach i wszelakich powodzeniach przeraża !!!
E, to normalne. Wcale nie tak rzadko się zdarza. To chyba jest tak, że Pan Bóg wierzącym stawia wyższe wymagania. W jednym z nowotestamentalnych listów, Liście do Hebrajczyków, czytamy: "Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje".
O niczym ie rozstrzygając zwróciłbym uwagę jeszcze na jedno. Bóg jest sprawiedliwy, prawda? Więc ten, kto może nie otrzymać nagrody wiecznej musi za swoje dobre czyny otrzymać nagrodę już tu, na ziemi. Oczywiście nie wiem, jak sprawy widzi Bóg, ale to dość sensowne tłumaczenie. Także jeśli nie o piekło, a o długi czyściec chodzi, można chyba tak sprawy widzieć...
J.