Gość 18.02.2019 19:19

Witam. Mam ostatnio rozterki odnośnie tego jak katolicy odnajdują się w XXI wieku. Problem odnosi się głównie do tworzenia związków. Jestem katoliczką i się tego nie wstydzę, ale też widzę, że przez to wiele rzeczy mi się komplikuje. Mam 24 lata i chciałabym już znaleźć partnera. Nie powiem, panowie się mną interesowali, ale część z nich była niewierząca, część deklarowała że wierzy ale praktykuje (chodzenie do kościoła z okazji świąt raczej nie można nazwać wiarą). Mój problem polega na tym, że nie wiem gdzie mogę poznać prawdziwego katolika... O ile jeszcze tacy są...
W dzisiejszych czasach to prawie norma, że młodzi mieszkają ze sobą przed ślubem i współżyją. Dziewica w wieku 20+ jest praktycznie niespotykana. Wszystko kręci się wokół seksu.
Oczywiście moi potencjalni partnerzy proponowali współżycie i to zawsze był koniec naszej znajomości, bo ja nie chciałam. Dla mnie jest nie do pomyślenia, żeby iść z kimś do łóżka przed ślubem, a dla nich żeby brać ślub przed seksem.
Boję się, że większość osób myśli tak jak tamci i w końcu zostanę zgorzkniałą starą panną. Nie wiem już co robić i co myśleć.

Odpowiedź:

Miewam podobne dylematy. To znaczy akurat nie w kwestii współżycia przed ślubem, ale innych sytuacji, gdy widzę grzech, którym już nikt wydaje się nie przejmować. Zastanawiam się, czy nie urwałem się z choinki. No, może czasem faktycznie tak jest :) W każdym razie zawsze w takich sytuacjach próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, jak w takiej sytuacji postąpiłby Chrystus, czego On uczył. I tego staram się trzymać. 

Ty też trzymaj się tego, czego uczył Chrystus. Ani ja ani nikt nie może CI obiecać, że przez to znajdziesz cudownego męża. Ale dla Boga ta wierność na pewno ma wielkie znaczenie...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg