Gość 25.01.2019 10:47
Szczęść Boże!
Moje pytanie dotyczy delikatnej sfery seksualności małżonków. Proszę o konkretną odpowiedź, a nie sformułowania typu "wszystko zależy od sytuacji współmałżonków" albo "wszelkie wątpliwości należy omówić ze spowiednikiem". Księża nie chcą na "te tematy" rozmawiać ani w konfesjonale ani poza nim. Pozostaje w tej kwestii jedynie literatura katolicka (np. publikacje o. Knotza) lub internetowe fora.
Właśnie po lekturze książki o. Knotza pojawiły się u mnie wątpliwości natury moralnej. Już wyjaśniam, o co mi chodzi.
Zdarzyło się 3-4 krotnie, że podczas gry wstępnej z mężem, przeżyłam orgazm (w wyniku stymulacji łechtaczki). Pierwszy raz wydarzyło się to spontanicznie (bez planowania), ale potem (2 może 3 razy) nie przerywałam mężowi, a wręcz oczekiwałam tego rodzaju orgazmu. Dodam, że zawsze potem odbywał się normalny akt współżycia (nasienie męża złożone w pochwie).
Nie stosujemy z mężem żadnej antykoncepcji. Każdy stosunek kończy się normalnie. Niedługo rozpoczniemy starania o dziecko (jesteśmy młodym małżeństwem, z niewiele ponad rocznym stażem).
Proszę o odpowiedź na pytanie: Czy takie orgazmy wywołane stymulacją łechtaczki są grzechem, jeśli potem następuje akt współżycia? Mam wyrzuty sumienia.
Proszę o odpowiedź. Dziękuję za możliwość zadania pytania.
Skoro w sumie daje to pełny akt małżeński, to problemu nie ma.
J.