Gość 19.09.2017 22:15
Szczęść Boże,
mam następujący problem. Często pojawiają mi się w myślach nieskromne obrazy. Zawsze staram się je możliwie szybko odgonić. Problem pojawia się, gdy chcę przemyśleć, czy w danym konkretnym przypadku był to grzech ciężki. Zwykle mam pragnienie przemyślenia tej kwestii, kiedy obraz należał do tych okropniejszych lub gdy miałam wrażenie, że za mało woli włożyłam w zatrzymanie tej nieczystej myśli lub w jej szybkie usunięcie. Mam świadomość, że kiedy próbuję przemyśleć tę kwestię ciężkości grzechu zaraz po usunięciu myśli z umysłu lub kiedy jestem zmęczona, senna czy coś takiego, to ta okropna myśl czy podobna do niej pojawia się znowu. Mimo to, z chęci szybkiego rozwiązania problemu nieraz po prostu myślę nad ciężkością tamtego grzechu, kiedy taka czy podobna myśl pojawiła się po raz pierwszy, i staram się wyrzucać myśli obecnie mnie atakujące. Mam jednak świadomość, że sama te obecnie mnie atakujące myśli poniekąd wywołuję prowadząc moje rozmyślania nad grzechem wcześniejszym, kiedy nieskromna myśl pojawiła się po raz pierwszy. Mam też świadomość, że podobne rozmyślania mogę przeprowadzić później, kiedy będę w nastroju mniej podatnym na takie obrazy (jakoś tak jest, że np. w domu łatwiej mi czasem je powstrzymać) i wiem, że tak właśnie powinnam zrobić, czyli odłożyć rozmyślania na później. Mimo to nie zawsze tak robię. Wiem, ze robię źle, a mimo to sytuacja się powtarza. Stąd mój problem, czy rozmyślania nad ciężkością grzechu pierwszego (ewentualnego grzechu, gdy nieczysta myśl pojawiła mi się w głowie po raz pierwszy) w przypadku, gdy ja wiem, że rozmyślania te spowodują pojawienie się kolejnych myśli nieczystych i z tego powodu stają się grzechem drugim, to czy ten grzech drugi jest grzechem ciężkim? Teraz niby też grzech drugi wygląda na ciężki, bo: materia ciężka (nieczyste myśli), pełna świadomość (wiem, że nieczyste myśli będą się pojawiać przy rozmyślaniach nad ciężkością grzechu pierwszego, a mimo to je prowadzę, bynajmniej nie z żadnego upodobania do nieczystych myśli) oraz pełna dobrowolność (nikt mnie nie zmusza, mogę to zrobić później). Z drugiej strony ja tych okropnych obrazów wcale nie chcę i je szybko odganiam, ale mam wrażenie, że pozwalam, by przed oczami przemykała mi pornografia, bo pozwalam na rozmyślania nad ciężkością grzechu z kategorii nieczystości w niesprzyjającym czasie (wtedy przychodzą te myśli).
Pod sformułowaniem "nieczyste myśli" proszę rozumieć nieskromne obrazy. Przeraża mnie to, co zrobiłam, rozmyślając nad grzechem pierwszym, prowokując w ten sposób kolejne nieczyste myśli. Odganiałam co prawda te myśli i wszystko trwało może kilkadziesiąt sekund do trzech minut (bo potem doszłam do wniosku, ze natłok tych okropnych myśli jest zbyt duży). Boję się jednak, że rozmyślając nad ciężkością grzechu pierwszego i mając świadomość, że przy tym znowu pojawią się nieskromne obrazy, tak jakby godziłam się na to, żeby w myślach pojawiała mi się pornografia. Nigdy nie wchodziłam na strony pornograficzne, chociaż niestety od czasu do czasu stykałam się z pornografią w normalnym życiu (np. wyskakiwała mi gdzieś na ekranie przy normalnym przeglądaniu internetu czy pojawiała się na opakowaniach kosmetyków). Te obrazy nie sprawiają mi żadnej przyjemności, nienawidzę ich.
Przeraża mnie myśl, że może to być grzech ciężki, bo od mojej ostatniej spowiedzi upłynęło na razie 2 tygodnie i 4 dni i w tym czasie już miałam tyle przejść, bo nie wiedziałam, czy dany grzech jest lekki czy ciężki, wpadałam w nerwicę. A teraz, 3 dni po ustąpieniu nerwicy nawet i bez niej robię takie głupstwa, np. jak w wyżej opisanym przypadku. Popełniałam kolejny grzech pragnąc rozwiązania kwestii pierwszego. Dodam, że właściwie nigdy nie dochodzę do przekonania o tym, że popełniłam grzech ciężki, bo nawet gdy mi się wydaje, że coś jest grzechem ciężkim, to i tak nie mam pewności ze względu na moje chore sumienie i przystępuję do Komunii. Jednak pragnę kwestię ciężkości moich grzechów przemyśleć, bynajmniej nie dla przyjemności, ale 1.) dla spokoju sumienia 2.) z przyzwyczajenia.
Bardzo proszę o pomoc i z góry serdecznie dziękuję. Przepraszam, że zadręczam Pana, ale już po prostu nie daję sobie rady.
No tak...
Zasadniczo jest tak, że do zaistnienia grzechu potrzeba jeszcze celowego złego działania. Choć mówi się o materii grzechu, świadomości i dobrowolności, to ta celowość jest bardzo ważna. To właściwie część owej materii grzechu. Ot, policjant strzelający do przestępcy, który właśnie próbuje zatłuc na śmierć pałką innego człowieka. Zabił? Zabił Tylko celem tego działania nie było zabicie oprawcy, a uratowanie jego ofiary. Śmierć oprawcy była wkalkulowana w to działanie, była wręcz nieuchronna, ale cel był jednak inny.
Podobnie jest z tymi Twoimi myślami. Szukasz odpowiedzi na pytanie, czy popełniłaś grzech czy nie i nie chodzi o rozkoszowanie się nieczystymi myślami. Tak z tego co piszesz wynika. W jednym tylko wypadku mógłby to być grzech: gdyby chodziło o pretekst do nieczystych myśli. Gdybyś przewrotnie uważała, ze tego typu rozmyślania sa świetną okazję, by móc snuć nieczyste rozmyślania, a nie mieć grzechu. No ale czy tak jest tego nie wiem. To zasadniczo sama powinnaś wiedzieć...
Jako że piszesz o problemach ze skrupułami to radziłbym konsultować takie i podobne dylematy ze spowiednikiem. On może ustalić z Tobą jakieś zasady kiedy możesz a kiedy nie pójść do Komunii mimo rodzących się wątpliwości. Ja tego robić nie powinienem...
J.