Gość 08.09.2017 22:55
Szczęść Boże,
na początku pragnę powiedzieć, że bardzo doceniam Pana pracę dla wszystkich ludzi zadawających tu pytania. Wierzę, że Pan nam tu wszystkim bardzo pomaga i chciałabym Panu za to podziękować. Piszę do Pana, ponieważ mam problem z pewnym rodzajem grzechów, co do których nie potrafię określić ich wagi, ponieważ nie wiem, czy dotyczą materii ciężkiej czy lekkiej. Podam dwa przykłady.
Przykładowo siostra i brat siedzą przed telewizorem. Program jest ciekawy, ale jedną z prowadzących jest pani ubrana w bardzo krótką sukienkę. Siostra myśli sobie, że powinna wyjść, bo wówczas być może młodszy od niej brat również wyjdzie i dzięki temu nie będzie narażony na jakieś potencjalne myśli nieczyste. Brat wygląda na spokojnie oglądającego program. Siostra nie wychodzi, chociaż już zdążyła sobie zdać sprawę, że grzech, który właśnie popełnia być może dotyczy materii poważnej (bo chodzi o czystość myśli jej brata), nawet dochodzi do wniosku, że rani Jezusa, który umiera dla niej na krzyżu, że może popełnia grzech ciężki. Ale jeśli nawet nie okaże się ciężki, to jednak właśnie w tej chwili naraża się na popełnienie w przyszłości (w najbliższą niedzielę) świętokradztwa, bo i tak nie będzie w stanie ustalić wagi popełnionego grzechu i pewnie przyjmie Komunię. Pomimo tych wszystkich myśli przebiegających przez jej głowę, pomimo poczucia winy, na skutek buntu przeciw kierowaniem się w swoim postępowaniu strachem przed ewentualnym grzechem ciężkim (bunt ten był niesłuszny, ale siostra kiedyś już kierowała się w swoim postępowaniu strachem przed ewentualnym grzechem ciężkim i była na skraju nerwicy, może to dlatego, chociaż już teraz jest mądrzejsza i pewnie już do aż takiej nerwicy by nie doszło). Siostra nie wychodzi z pokoju i pozostaje przed telewizorem jeszcze na dalsze 5-10 minut. Po tym czasie trzeźwieje i popada w beznadzieję, zrozpaczona, że znowu może popełniła grzech ciężki, po pierwsze z powodu niepodjęcia działań mających na celu wywabienie brata z pokoju, a po drugie dlatego, że przez to naraziła się na popełnienie świętokradztwa w niedzielę. Poza tym bardzo podobna sytuacja do tej teraz w pokoju zdarzyła jej się niedawno, przemyślała ją, stwierdziła, że takie coś może być grzechem ciężkim, a oto znowu dzisiaj to zrobiła.
Inny przykład, tym razem z dzisiaj: siedzę na matematyce w drugiej ławce. Przede mną siedzi pewien chłopak, który mi się wcześniej trochę podobał. Spałam w nocy 5 godzin i w ogóle jestem nie do życia. Uważam na lekcji na tyle, by wiedzieć, co się dzieje na tablicy, choć nie słucham każdego słowa nauczycielki. Przykłady raczej rozumiem i rozwiązuję kolejne równania. Jednocześnie myśli moje zbaczają na temat chłopaka z przodu. Nie wyobrażam sobie żadnych rzeczy zdrożnych. Są to jakieś fantastyczne i dość głupie wymysły, poza tym niezbyt skomplikowane, bo jednocześnie muszę myśleć o matematyce. Zatem na przemian lub jednocześnie myślę o matmie i o chłopaku z przodu. Ten chłopak jest słabo wierzący, ale poza tym inteligentny i nawet zabawny, więc wyobrażam sobie głupią, ale nawet romantyczną historyjkę: przedostajemy się razem do jakiejś krainy (coś na kształt Narni), on tam się nawraca, nagle pojawia się jakiś obraz, że razem tańczymy i on jest we mnie zakochany. Nie cały czas sobie coś takiego wyobrażam, chyba głównie po prostu na niego patrzę, czuję jednak jakieś takie specyficzne uczucie w miejscach intymnych, którego nie chcę. Ale jednocześnie myślę cały czas o nim, instynktownie nie chcę przestać, ale ze względu na to specyficzne uczucie w miejscach intymnych i związaną z tym obawę przed grzechem ciężkim w razie kontynuowania myślenia o chłopaku pragnę zaprzestać myślenia o nim. Ale matma jest dość nudna, ja jestem wykończona, jednocześnie odczuwam lęk (może nie do końca uzasadniony) przed pojawieniem się jakichś okropnych obrazów w mojej wyobraźni w razie zaprzestania myślenia o tym chłopaku z przodu (miewam takie lęki, że jeżeli przestanę zajmować myśli czymś interesującym i skieruję je na coś bardziej prozaicznego, to wówczas pojawią się te okropne obrazy, ale jednocześnie wiem, że szybko mijają, a poza tym tymi obawami sama te obrazy wywołuję...). Jest mi ciężko, jestem zmęczona, ciężko mi zarzucić przyglądanie się temu chłopakowi, więc nic nie zmieniam: robię matmę, patrzę na chłopaka z przodu, na tablicę lub na nauczycielkę, odczuwam to specyficzne uczucie w miejscach intymnych, którego nie chcę. Zaczynam zdawać sobie sprawę, że w sumie to uczucie jest częścią stanu, w którym obecnie się znajduję, tzn. pewnego zauroczenia tym chłopakiem, i że ono może też sprawia mi przyjemność, co wywołuje mój niepokój. Nadal nic nie robię, czuję się jakaś bezsilna. Nagle zdaję sobie sprawę, że może popełniłam grzech ciężki, wpadam w straszny lęk, poczucie winy, koszmar, bo przecież mogłam zrobić coś, żeby zniszczyć to uczucie w miejscach intymnych poprzez zaprzestanie patrzenia się na chłopaka z naprzeciwka, a tego nie zrobiłam. Dodam, że ta matematyka trwała dwie lekcje, a ja przez ten czas skupiałam się jednocześnie na lekcji, rozwiązując zadania, i na tym chłopaku, chyba mało sobie wyobrażając, bo głównie się chyba na niego patrzyłam. Zresztą nie patrzyłam się na niego przez długi czas bez przerwy, zwykle były to takie chwile, bo musiałam patrzeć też w zeszyt, w tablicę, na nauczycielkę i myśleć nad matematyką. Dodam także, że ten chłopak nie podoba mi się na tyle, żebym chciała za niego wyjść za mąż. Kiedyś to sobie rozważałam, myślałam sobie, że może mogłabym go nawrócić, ale nie mam z nim bliskich kontaktów i doszłam do wniosku, że mój ewentualny przyszły mąż powinien być bardziej wierzący. Moje wyobrażenia nie miały żadnego seksualnego tła, a jedyną sceną, w której było obecne pewne podniecenie wywołane wyimaginowaną bliskością tej drugiej osoby, była krótka scena z tańcem (takim dosyć zwyczajnym, nie jakimś zdrożnym). Czy coś takiego, kiedy wywołuje się takie niechciane specyficzne uczucie w miejscach intymnych na skutek myślenia o chłopaku należy do materii ciężkiej? Mam wrażenie, że dotyczy w jakiś sposób szóstego przykazania, ale z drugiej strony nie zrobiłam może niczego aż tak strasznego, a to specyficzne uczucie w miejscach intymnych nie było dobrowolne, chociaż wywołane moim patrzeniem na chłopaka i moimi wyobrażeniami, na które przyzwoliłam. Wydaje się to wszystko takie głupie i właściwe dla nastolatki, ale ja nie wiem, czy tu nie było materii ciężkiej...
Bardzo proszę o pomoc i z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź.
1. Nie jest żadnym grzechem to, że ktoś nie wywabia młodszego brata z pokoju, by nie oglądał pani w krótkiej spódnicy. To był normalny program, więc nie ma mowy o zgodzie na cudzy grzech. A za to, co może pojawić się w jego głowie siostra już na pewno nie odpowiada. Nie ma grzechu. Żadnego. Nawet jeśli wcześniej ktoś uznał, ze to może być grzech ciężki. Uznał kompletnie błędnie.
2. Nie widzę tu grzechu, zwłaszcza ciężkiego. Nie ma myśli nieczystych, więc i odczuwana przyjemność jest raczej innej natury, zrodzona właśnie z poczucia (wyimaginowanej) bliskości z ukochanym. Ale skoro nie ma kontekstu seksualnego, nie ma moralnego problemu.
J.