Gość 08.01.2017 07:51
Mam pewien problem. Bardzo trudno jest mi zmobilizować się aby pójść na niedzielną mszę. Przekładam godziny ze wstydem, choć i tak wiem że nie pójdę. A później żałuję i mam wyrzuty sumienia. Bo sama usprawiedliwiam siebie. Dodatkowo nie pomaga mi fakt że czuję że nie mam prawa do Bożego Miłosierdzia bo nie czytam Pisma, opuszczam msze, grzeszę. I odpycham te myśli ale one powracają. Może to przez ten grzech małżeński, że zaspokajamy się z mężem tylko dotykiem. A chociaż tego nie chcę, kiedy dochodzimy ja nie umiem przerwać i przestać choć wiem że grzeszę. Nie pomagają częste spowiedzi. Co robić?
Wydaje mi się, że najlepiej jest trzymać się wybranej wcześniej godziny pójścia na Mszę i koniec. I przychodzić do Boga z cała świadomością swojej grzeszności...
Na pewno trudno jest w takiej sytuacji przychodzić z samozadowoleniem i zapomnieć, ze coś jest nie tak. Ale można po prostu przyjść. I nawet przez większość tego czasu milczeć mówiąc mu na początku, ze właśnie z miłości do Niego mimo wszystko się przyszło...
J.