Gość 08.02.2016 22:53
Dzień dobry. Bardzo potrzebuję rady.... Przede wszystkim problem tkwi w tym, że jestem uzależniona od masturbacji, trudno mi bez niej wytrzymać tydzień, a co dopiero dłużej, najwięcej ile wytrzymuję to trochę ponad miesiąc. A stan ten utrzymuje się już prawie od sześciu lat. Czuję się przez to bezsilna i załamana, że robię coś niemoralnego, co jest grzechem i zasmuca mojego Przyjaciela, za którego uważam Jezusa. Im więcej czasu wytrzymam tym jest mi potem trudniej pogodzić się z faktem, że znowu to zrobiłam i tak jakby udowadniając sobie, że to jest podłe i wcale nieprzyjemne robię to bardzo wiele razy (tuż po tym jak zrobię to pierszy raz od dłuższego czasu) tego dnia potrafię zrobić to nawet parę razy, żeby tylko udowodnić sobie, że to wcale nie jest fajne. A najgorsze jest uczucie tuż po tym jak się skończy, taka pustka, nicość i ta bezsilność na wszystko, która we mnie. A to wszystko dlatego, że istenieje coś takiego jak pożądanie, chęć do seksu, dlatego myślę, że go nienawidzę, że daje on tylko złudną przyjamność, że przynosi tylko jedną korzyść jaką są dzieci. Oprócz tego samo zło: prostytutki (które niszczą swą godność, niby z własnej winy, ale jednak), gwałty, pornografia (znowu niszczy godność), masturbacja (paskudne, wstrętne zło), ludzie w internecie nastawieni na erotyczne rozmowy i wysyłanie nieprzyzwoitych zdjęć od których chce mi się płakać, bo oni nie wiedzą co robią i potem mogą tego żałować. Ilekroć próbuję im wyjaśnić, że to czego chcą nie jest dobre zawsze kończy się brakiem zrozumienia z ich strony. I to porównanie korzysći seksu z jego wadami... Boję się tej samej pustki tego samego poczucia bezcelowości. Bo jeśli nie zajdę w ciążę to jaki jest tego cel? Przyjemność się nie liczy, jest złudna, czuje ją tylko ciało, to sama fizyczność, nie daje to nic sercu. Odraża mnie w ogóle seks, bo kojarzy mi się tylko z napalonymi ludźmi którzy traktują miłość powierzchownie i przedmiotowo. Moje pytanie brzmi: Czy w ogóle mogę tak powiedzieć, że nienawidzę seksu? Czy prawdziwa miłość (między kobietą a mężczyzną może istnieć bez pożądania)? Czy wtedy byłaby tylko przyjaźnią... Co zrobić, żeby zmienić swoje nastawienie. Od razu wyprzedzając pewnie niektóre komentarze powiem, że nie jestem aseksualna, czuję pociąg seksualny, ale to właśnie sprawia, że czuję się z tym źle.
Seksualność człowieka niewątpliwie jest czymś dobrym. Nie tylko dlatego, że dzięki niej rodzą się dzieci. Seks służy także budowaniu więzi, miłości między małżonkami. Problemem natomiast jest, gdy się z seksualności niewłaściwie korzysta. To trochę podobnie jak z jedzeniem. Zasadniczo grzechem nie jest, Chyba że jest obżarstwem. Albo takim łakomstwem, że nie pozwala na zaspokojenie potrzeb innych (np. jadanie przez ojca w drogiej restauracji, gdy rodzinie nie starcza na chleb). Seksu nie trzeba więc nienawidzić. Trzeba tylko dobrze z niego korzystać. W małżeństwie. Dla budowania miłości i dania nowego życia.
Wydaje mi się, że gdy sobie to uświadomisz będzie Ci trochę łatwiej. To znaczy przynajmniej jaśniej na duszy. W tej sytuacji, w której tkwisz teraz wydaje się, ze jesteś sobą zniesmaczona. No bo jak można taką być, to jest brudne. Jak można chcieć brudu. Tymczasem to chyba coś innego: jesteś jak łakomczuch, który zjadł za dużo czekolady i dlatego go od słodkości zemdliło. Też nie jest to dobre, ale już łatwiej spojrzeń na siebie przychylnym okiem, prawda?
I tak chyba musisz na seksualność spojrzeć: jako na coś dobrego, z czego skonsumowaniem poczekasz jeszcze na wspólne spotkanie z ukochanym. Nie pali się. Masz czas...
Dlaczego dziś jesteś tak łapczywa i niecierpliwa, ze musisz mieć teraz i już? Powodów może być więcej. Opisałem je kiedyś w artykule "Problem masturbacji".
Czasem to potrzeba miłości, czasem poczucie samotności. A czasem - uwaga - sposób na odreagowanie złości czy poradzenie sobie ze stresem; taka forma odpoczynku w zmęczeniu, oderwania się od rzeczywistości. To trochę jak z ludźmi, którzy zapijają problemy alkoholem, tylko środek jest tu inny... Warto dodać, że wszystkie te czynniki mogą występować w różnym natężeniu na raz. Jednak jeśli się o nich wie, łatwiej gdy przychodzi pokusa odkryć, co leży u jej podłoża. Więc i ją zwalczyć. Bo niekoniecznie zawsze jest to silny popęd seksualny...
Powodzenia.
J.