as1258 14.12.2014 23:20
Mamy z żoną troje dzieci. Wszystkie urodziły się poprzez cięcie cesarskie. Oprócz tego żona miała trzy poronienia. Mamy słabe doświadczenie w NPR bo w sumie przez całe małżeństwo musieliśmy się leczyć i żona zachodziła w ciąże przy dość silnym wsparciu farmakologicznym. Dopiero z trzecim dzieckiem ku naszemu zaskoczeniu zaszła w ciążę bez "niczego", co nas zaskoczyło. Lekarze ze względu na stan macicy nie zalecali kolejnej ciąży. Dziecko urodziło się w siódmym miesiącu i jest z nami całe i zdrowe.
I tu moje pytanie: Jak żyć? Żona karmi dziecko piersią NPR nie działa poza tym żona zawsze miała nie typowe przebiegi cyklu, dodatkowo nie mam zamiaru ryzykować życiem żony. Postanowiłem że już nigdy nie będę współżył z żoną bez prezerwatywy. Ewentualnie później dla zwiększenia pewności dodatkowo zaczniemy stosować obserwację z metod NPR.
Nigdy nie oprę się na samym NPR. Białe małżeństwo też nie wchodzi w grę jesteśmy przed czterdziestką.
Rozumiem, że wobec tego już można powiedzieć że będę potępiony? Na dzień dzisiejszy stwierdzam, że nawet gdy dożyje starości kiedy seks już wygaśnie w naszym związku z przyczyn naturalnych. To będąc na łożu śmierci może i będę żałował, ale nie będę mógł powiedzieć, że postanawiam poprawę bo wiem, że będąc w taki samym położeniu zrobił bym tak samo.
Widzę że jestem w gorszej sytuacji niż morderca, w gorszej nawet od tej którą ma rozwodnik żyjący w powtórnym związku, bo on gdy dożyje do starości to nałożu śmierci może żałować i szczerze zakładać, że gdyby Bóg dał mu jeszcze raz żyć to on by postąpił inaczej. Na przykład nie żenił by się z tą pierwszą kobietą tak pochopnie albo od niej nie odszedł.
Od jakiegoś czasu przestałem chodzić do kościoła. Stresuje mnie to, przypominam sobie tam o tym, że może po śmierci jest jeszcze jakieś życie i będę cierpiał w piekle przez wieczność. O dziwo moja żona chodzi do kościoła, nawet do spowiedzi i czasami do komunii. Wydaje mi się że uprawia hipokryzję, bo nie przejmuję się zbytnio stanowiskiem KK do prezerwatyw. Stara się zabierać do kościoła ze sobą nasze dzieci, ale one widząc, że tata nie idzie też nie bardzo chcą, szczególnie starsza dziewięcioletnia córka. Mówię jej, jak chce iść z tatą do piekła to nie musi chodzić do kościoła.
Rozmawiałem o tej sytuacji z niektórymi ludźmi. Różnie mi radzili. Jedni, że w moim przypadku kościół dopuszcza antykoncepcje w postaci prezerwatyw. Inni mówił abym słuchał własnego sumienia. Niektórzy proponowali modlitwę. Tylko ja nie wiem o co się modlić w moim przypadku bo rozwiązaniem może być śmierć albo jakaś ciężka choroba, a tego bym nie chciał.
Bardzo proszę o odpowiedzi na moje pytania. Szczególnie na to gdzie pisałem, że drugi raz zrobiłbym tak samo. Bo to jest ciekawa kwestia nigdzie nie znalazłem takiego pytania i odpowiedzi.
Jak ja to widzę.... Widzę najpierw irracjonalny strach przed metodami naturalnymi regulacji poczęć...
Na temat ich skuteczności możesz poczytać TUTAJ . A o skuteczności środków antykoncepcyjnych - w tym prezerwatywy - TUTAJ.
Jak widać z porównania danych skuteczność metod naturalnych i prezerwatywy są porównywalne. Dlaczego więc tak boisz się metod naturalnych, a za skuteczne zabezpieczenie uważasz prezerwatywę?
Albo tego nie wiedziałeś albo po prostu zachowujesz się irracjonalnie. Co będzie, jeśli mimo użycia prezerwatywy żona zajdzie w ciążę?
A co robisz poza tym? Obrażasz się na Boga, na Kościół - z powodu swojego lęku, nie obiektywnych wskazań - i jeszcze wciągasz w to dzieci. Ty pójdziez do piekła, ale dziecko ma iść do nieba bez Ciebie? Dziwisz się, ze córka nie chce chodzić do Kościoła?
Co robić? Przede wszystkim dowiedzieć się co i jak. Infomację znajdziesz między innymi TUTAJ. Zawsze też, gdy nie będziecie pewni czy dni płodne już nadeszły czy jeszcze nie, możecie ze współżycia zrezygnować. A podejmować je tylko wtedy, gdy objawy zdają się wskazywać, że na pewno do poczęcia nie dojdzie...
J.