perla 04.10.2014 21:42
szczęść Boże,
ilekroć zbliżę się do Boga w sakramencie pokuty, i będzie to spowiedź nie na zasadzie "wyklepania grzechów", a opowiedzenia o stanie duszy, widzę, że to była dobra spowiedź. Otrzymuję słowa pełne otuchy, zachęty do dalszej drogi z Jezusem i odczuwam owoce tej spowiedzi w swoim sercu i życiu. Jednak jest druga strona - zazwyczaj jest jakiś atak duchowy już po niej. Im "lepsza" spowiedź tym atak bardziej wyrafinowany. np. ostatnio, myśli o Bogu, które uwłaczały jego Wielkości i tym podobne. Przez niechęć do takiej głębokiej spowiedzi, odkrywania całej duszy i serca, a czuję, że tylko taka spowiedż będzie miła Bogu, bo potrafi sięgnąć do korzeni zła, które zapewne siedzą jeszcze we mnie.I to jest właśnie ta udręka, że kolejny raz będę musiała odsłaniać swoją duszę kapłanowi. Wiem i wierzę...słucha mnie Bóg, wierzę w to bo usłyszę czasem słowa, o których kapłan nie mógł wiedzieć...Dlaczego upadam, teraz jestem w duchowej rozsypce, bo już kilka razy przekładałam spowiedź.Pojawiły się nawet myśli, że może to pycha mnie powstrzymuje? Co pomyśli ksiądz, przecież jestem "taka uduchowiona",a tutaj co, jakieś skrupuły teraz czy pójśc na mszę świętą przeziębiona, czy to grzech. Takie mam myśli i jeszcze inne, zapewne małej wagi i czuję, że to też mogą być pokusy, by odciągnąć mnie od Tego który jest Najważniejszy, od Jezusa. Wiem, że może chaotycznie piszę, ale właśnie to jest teraz w mojej duszy. Chaos..Jeśli Ksiądz nie będzie mógł odpisać, to chociaż proszę o modlitwę.
Beata
Nie jestem księdzem...
W tym co piszesz widać, że chyba szatan bardzo się wysila, żeby Cię z dobrej drogi sprowadzić... No bo tak: najpierw ta sprawa niechęci do spowiedzi. Przynajmniej do tej nieco bardziej dokładnej. Czujesz się po tym lepiej, a jednak się tego obawiasz. Jak człowiek czuje się po czymś lepiej, to zazwyczaj chętnie z tego czegoś znowu korzysta. Np. gdy ktoś lepiej się czuje po basenie czy grze w siatkówkę. A tu jest odwrotnie. Ktoś musi się tu wysilać, żeby CI spowiedź obrzydzać. I podsuwać różne lęki w stylu "a co pomyśli o mnie ksiądz"...
Podobnie jest z tymi większymi pokusami po spowiedzi. To akurat dość oczywiste: diabłu chodzi o to, byś straciła nadzieję, że możesz się wyrwać ze zła. Jak uznasz, że jesteś jaka jesteś i przestaniesz się starać, pokusy znikną. To akurat sytuacja, która przezywa wielu ludzi szczerze chcących się nawrócić...
Co robić? Rób to, co uważasz za dobre. Czyli spowiadaj się. Nawet jeśli potem upadasz, nawet jeśli obawiasz się otwierania serca przed spowiednikiem i tego co pomyśli. Przełamuj się. Bo skoro diabeł tak się wysila, żeby Cię zniechęcić, to chyba jesteś na dobrej drodze.
Powodzenia.
J.