Gościówa 23.09.2013 17:47
Czytając rozważania do czytań z poprzedniej niedzieli (http://mateusz.pl/czytania/2013/20130922.htm), natknęłam się na takie zdania jak:
"Jeśli człowiek jest zdrowy i może pracować, to przy poczuciu swej godności nigdy nie zaciągnie pożyczki."
"Mądrość zawsze wybiera między wyrzeczeniem a pożyczką, zdecyduje się na to pierwsze. Potrafi ograniczyć wymagania do minimum, byle tylko zachować wolność."
Czy wobec tego nasze plany z mężem, aby wziąć kredyt na własne mieszkanie jest grzechem?? Czy mam się o prostu pogodzić z faktem, że nigdy nie będzie nas stać na mieszkanie za gotówkę? Wiadomo, że kredyt na tyle lat jest ryzykowny i obciążający budżet domowy, a nie wiemy co przyniesie przyszłość. Ale to jedyny uczciwy sposób, jeśli nie zarabiamy kokosów...
A może tu chodzi o zupełnie coś innego i źle te zdania zrozumiałam?
Nie wiem o co chodziło autorowi rozważania. Wiem że nie jest grzechem pożyczanie od kogoś pieniędzy. Oczywiście należy zachować jakąś roztropność w tym pożyczaniu, ale przy jej zachowaniu trudno mówić o grzechu. Skoro racjonalnie rzecz biorąc .wydaje się, że będziecie mogli spłacić pożyczkę, to nie ma problemu. Co innego gdybyście pożyczali wiedza, że spłacenie jest praktycznie niemożliwe. Chyba że stanie się cud... A utraty wolności? Wolność gdy się nie ma własnego kąta to taka mocno średnia wolność...
J.