Studentka 09.07.2013 15:44
Szczęść Boże. Jestem 20-letnią studentką, mam chłopaka. Jesteśmy razem od dwóch lat, jesteśmy wierzący, praktykujący i poszukujący - Boga, miłości, wartości, dobrego życia. Często męczą nas wątpliwości dotyczące sfery seksualnej. O czym możemy rozmawiać? Tematy intymności kobiety i mężczyzny zbliżają nas do siebie. Jednocześnie nie chcemy zgrzeszyć przeciw Prawu. Czy rozmowa o naszych intymnych częściach ciała jest już grzechem? Rozmowa o stosunku miłosnym, dawaniu sobie przyjemności? To są bardzo śliskie tematy, łatwo puścić za bardzo wodze fantazji lub rozbudzić namiętność... Jednocześnie zastanawiam się, gdzie jest nasza granica w okazywaniu sobie czułości? Czy to jest tak, że nie możemy przed ślubem zupełnie czuć przyjemności? A może niepotrzebnie narażamy się na skrupuły sumienia analizując to w ten sposób - ciało to ciało, nie można siebie winić za to, że czujemy odrobinę przyjemności... Z drugiej strony, wydaje mi się, że oziębłość jest czymś gorszym niż te nasze małe gesty i rozmowy...
Mam jeszcze jedno pytanie. Czy wyjazd na wspólne parodniowe wakacje przed ślubem byłby grzechem, czy czymś niestosownym, jeśli nasi rodzice, którzy również są wierzący, wyrażają na to zgodę?
1. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy w swoich rozmowach o sprawach intymnych przekraczacie granice grzechu. Bo nie znam ich treści (i nie chcę znać). W każdym razie raczej nie powinniście rozmawiać po to, żeby odczuwać z tego przyjemność...
Podobnie (nie tak samo) jest z bliskością przed ślubem. Ogólnie: przed zawarciem małżeństwa niedozwolona jest zgoda na przyjemność natury seksualnej. O jaką przyjemność chodzi w waszym wypadku - nie wiem.
2. Wspólny wyjazd jest oczywiście dozwolony. O ile umiecie zapanować nad sytuacja okazji do grzechu...
J.