Gość 26.05.2013 13:42

Dzień dobry,
1. chciałam zapytać o kwestie związane z żalem za grzechy i mocnym postanowieniem poprawy. Bo wydaje mi się, że żal za wszystkie grzechy jakie się popełniło to mrzonka, przynajmniej w przypadku tzw. "zwykłych ludzi". Nie chodzi mi tutaj o ciężkie grzechy, ale o takie "drobiazgi" jak np. minimalne przekraczanie prędkości (chyba wiele osób w terenie zabudowanym jeździ co najmniej 60 km/h), ściąganie na sprawdzianach itd. Ja sama u siebie żalu za takie rzeczy nie widzę. Dlatego też nie przyjmuję Komunii, chociaż widzę, że sporo osób się takimi sprawami nie przejmuje. I nie sądzę wcale, że jestem lepsza, bo się nad tym zastanawiam, możliwe, że coś mi umyka, ale czy chrześcijaństwo nie jest przypadkiem religią dla wybranych, dla elity? Trudna to religia. Właściwie to doszłam do wniosku, że musiałabym żałować całego swojego życia, bo czego się nie dotknę, zawsze tam popełnię jakąś nieuczciwość, szachrajstwo, albo jeszcze coś gorszego. Chyba najłatwiej by było żałować, że się w ogóle urodziło, ale to chyba też jest grzechem niewdzięczności za dar życia. Przepraszam, jeśli to, co piszę wygląda cynicznie.

2. Tym razem bardziej chyba chodzi o mocne postanowienie poprawy. Przepraszam, że będzie dosyć szczegółowo. W wielu piosenkach pojawia się Imię Boże. Nie chodzi mi o te, w których pojawia się Ono w kontekście bluźnierczym, bo takich nie słucham, ale po prostu, pojawia się wezwanie np. "mój Boże". Słuchanie takiej piosenki jest grzechem przeciw 2 przykazaniu, prawda? A przecież - znowu - wielu ludzi takich piosenek słucha, ba, pojawiają się one w chrześcijańskich stacjach radiowych. A takie zawołania wcale we współczesnej muzyce nie są takie rzadkie, występuje choćby w popularnej, w okresie świątecznym puszczanej na okrągło piosence "Last Christmas". Ale nie wiem, czy tego typu zawołań nie można traktować jako swego rodzaju modlitwy, bo zazwyczaj pojawiają się w kontekstach albo dosyć dramatycznych, albo przynajmniej bolesnych. Ale jeśli nie można, to jak tego żałować? Nie mam ochoty rezygnować ze słuchania tych paru naprawdę lubianych piosenek i pewnie nie tylko ja.

3. Zwracano mi uwagę w konfesjonale m. in., że mam tendencje do skrupułów. Skrupulant jest najczęściej egocentrykiem (na to też mi zwracano uwagę), a Pan Jezus takich nie lubi. A skoro tak, to może nie powinnam Go przyjmować nawet gdybym otrzymała rozgrzeszenie? Tylko sprawiłabym Mu przykrość, a tego bym nie chciała...

Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam serdecznie.

Odpowiedź:

Nie masz za co przepraszać. Odpowiadający zresztą widzi w Twoich pytaniach raczej pewną rezygnację niż cynizm...

1. W spowiedzi na pewno należy żałować grzechów ciężkich. A lekkie... One same nie wymagają spowiedzi. Trudno więc, by brak szczerego żalu za nie czynił spowiedź nieważną. Ale...

Spróbowałbym trochę to Twoje pytanie inaczej ustawić. Otóż trzeba chyba pamiętać, że całe życie chrześcijańskie powinno być wzrastaniem w wierze i miłości ku Bogu. Gdy się tak na wiarę patrzy, coraz więcej rzeczy się widzi. I coraz więcej uwiera. Ot, choćby karierowiczostwo, w o którym 6 czerwca mówił papież Franciszek. Nie jest to grzech taki jak nieznaczne przekroczenie prędkości. To grzech znacznie gorszy. Generuje wiele innych. Np. schlebianie przełożonym, które utwierdza ich w wadach. A przecież całkiem sporo ludzi, nawet takich niby blisko Boga, w ogóle tego nie zauważa. Czy to znaczy, że nie powinni przystępować do Komunii?

Powinni. Bo lekarstwem na ten grzech jest nie spowiedź, ale właśnie zbliżanie się do Boga. Czy to na modlitwie, czy to w Komunii.  Z Twoimi grzechami lekkimi jest podobnie. Żeby chcieć je odrzucić potrzebujesz się bardziej zbliżyć do Boga. Tylko wtedy nasiąkniesz Jego sposobem patrzenia na świat... Rozumiesz?

A tak na marginesie...  Niektóre drobne grzechy, które dostrzegamy w swoim życiu mogą nie być wcale grzechami. Ot, to minimalne przekroczenie prędkości. Jest u mnie w mieście taka ulica: po jednej stronie staw, po drugiej drugi i ogródki działkowe. Chodnik tylko po jednej stronie. Z drugiej tory tramwajowe i dalej ten staw. Nikt nie przechodzi w poprzek, bo nie ma po co. Mimo wszystko nie ma tam pozwolenia na jazdę szybsza niż 50 km na godzinę. Za to tam gdzie mieszkam mnóstwo ludzi ciągle przechodzących z jednej na drugą. I też 50. To przecież czyste wariactwo. I miałoby być grzechem to, że na tej pierwszej drodze pojadę 70 tylko dlatego, że ktoś nie postawił tam znaku pozwalającego jechać szybciej? Podobnie bywa z tym odpisywaniem. Często takie zachowanie jest wymuszone wielością obowiązków, jakie stawia się przed uczniami. I co? Żądnie by młody człowiek pracował np. 10 godzin dziennie (szkoła + nauka domowa z zadaniami) jest grzechem, a odpisanie zadania tak?

2. Masz rację. Drugie przykazanie zakazuje nadużywania imienia Bożego. Piosenki o czyichś rozterkach, z którymi zwraca się on do Boga, nie są na pewno nadużywaniem imienia Bożego.... Zresztą...

Zajrzyj do katechizmu..Wiesz jaki grzech jest wymieniany w kontekście II przykazania? Krzywoprzysięstwo. Dlaczego nie w kontekście VIII przykazania? Ano bo przysięga to wezwanie Boga na świadka prawdomówności. W krzywoprzysięstwie problemem jest nie tyle samo kłamstwo, ale wezwanie Boga na świadka, chociaż się kłamie. To prawdziwa obraza Boga. W całym tym przykazaniu chodzi przede wszystkim o to, by nie mieszać Boga w swoje brudne sprawy. Np. gdy ktoś próbuje usprawiedliwiać swoje zbrodnie pełnieniem woli Bożej albo gdy zasłania się wola Bożą, by ukryć swoją niekompetencję. Ten grzech zniekształca w bliźnim obraz Boga. Jeśli Bóg jest po stronie oprawcy - myśli ofiara - to Bóg jest zły. A to przecież to nieprawda. Dlatego właśnie ten grzech jest taki straszny...

3. Hmmm... Bóg nie lubi egocentryków? I co mam CI na to napisać? Przecież znam Boga tylko z kart Pisma Święta. Nie zwierzał mi się z takich rzeczy. A w Piśmie Świętym to nie pamiętam, żeby w ogóle ktoś pisał o egocentrykach...  Jeśli Jezus naprawdę do kogoś odnosił się niechętnie, to raczej do tych, co uważali się za tak świętych, że już niczego nie zamierzali w swoim życiu zmieniać. I trudno się dziwić. Jezus im mówi, że mają w Niego uwierzyć, a oni uważają, ze są mądrzejsi i nawet nie próbują rozpatrzyć sprawy, tylko traktują Go z góry...

Oczywiście nie znam Cię. Ale z tego co tu napisałaś wyłania się obraz człowieka szukającego odpowiedzi na swoje pytania. A to niekoniecznie to samo co egocentryzm. Ale myślę, ze nawet jeśli jesteś egocentrykiem, nic nie szkodzi. Jak to powiedział Jezus? Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Przecież On wie, że żeby wyjść z (ewentualnego) egocentryzmu potrzebujesz miłości, nie połajanek. Nie bój się...

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg