Gość 20.11.2012 17:04
jestem wierzacym katoliiem, i zgadzam sie nauka kosciola jednak jednego nie dokonca rozumiem. Tematu wejscia w ponowny związek po rozwodzie. Jeżeli np ktos zostawia swoja zone i idzie do innej nie ulega wątpliwości ze popelnił grzech cięzki.. Ale odwrotnie. co ma zrobic taka pozucona/y zona lub maz?
1. zalozmy ze nie ma wplywu na odejscie. dlaczego ona musi zyc samotnie do konca zycia zakladajac ze nie ma dzieci? moze byc przeciez tak ze przed slubem bylo inaczej, wiadomo slub musi byc przemyslany ale jezeli ktos zostaawia droga osobe np po 3/4 latach? znam takie przypdki, troche dla mnie jest to smutne...ze droga osoba nie juz szans na prawdziwa milosc.
2 A zalozmy taka sytuacja ze zona porzucona zakochala sie i ma partnera. Jest w grzechu ale czy moza tutaj mowic o dobrowolnosci??przeciez milosc. to uczucie, silne i czy sie tak da na sile nie wchodzic w związek??
3. Inny przypdaek ze majac dziecko z droga zona dopiero orientuja sie ze trwaja w grzechu - moze tak byc, ze nie mieli swiadomosci. Co wtedy, gdy zakoncza zwiazek to wg mnie popelnia wielkie zlo psujac dziecku rodzine..??
dziekuje z gory.
Nauka Chrystusa i Kościoła o nierozerwalności małżeństwa jest jasna: kto po zawarciu (ważnego) małżeństwa wchodzi ponownie w związek cudzołoży. Nauka ta jest powszechnie znana. A małżonkowie nie mogą się tłumaczyć, ze o ty nie wiedzieli, gdyż nawet jeśli wcześniej jakimś cudem tego tego nie wiedzieli, zostali o tym pouczeni przy spisywaniu protokołu. Zresztą i w treści składanej przysięgi wyraźnie jest "oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci"...
J.