Gość 22.10.2012 18:55


Jestem ze Śląska - górnego. Mam 34 lata, jestem matką i żoną. Od ponad roku nie mieszkam juz z mężem. Rozeszliśmy się po 13 latach. Mąż stosował wobec mnie przemoc fizyczną i psychiczną co spowodowało moją decyzje o rozstaniu. Nie chce być już z nim bo on jest alkoholikiem i niestety mimo prób leczenia nie przestał pić. Ja nie mam sił na to by walczyć z jego chorobą. Może stchórzyłam, może powinnam walczyć ale naprawdę brak mi sił a są jeszcze dzieci, które
potrzebują mnie bardzo bo tez się w tym wszystkim pogubiły.
W przyszłym tygodniu zamierzam wnieść pozew o rozwód. Proszę mi powiedzieć czy ja dobrze robie? Boję się tego panicznie ale z drugiej strony chce juz od tego odpocząć.
A moim głównym pytaniem jest ............ co znaczy w kościele katolickim rozwód? Nie mówię o rozwodzie kościelnym bo raczej nie będę się o to ubiegać ale pytam czy ja jako rozwódka będę mogła przystąpić do spowiedzi, czy ja jako rozwódka będę mogła przyjąć Ciało Chrystusa do swojego serca, złamanego serca?
Cierpię niesamowicie, często myślałam o najgorszym ale ja nie chce "rozstawać" się z Bogiem.
Błagam o pomoc.
...

Odpowiedź:

Proszę wybaczyć, ale trudno mi powiedzieć, czy robi Pani dobrze czy źle. Rozwód na pewno jest nieszczęściem. Zawsze. Ale w pewnych sytuacjach - gdy nie chodzi o wiązanie się z kimś innym - może być wyborem mniejszego zła. Przypuszczam, że w Pani sytuacji właśnie tak jest, bo tak zazwyczaj bywa, gdy żona jest umęczona mężem alkoholikiem, ale pewności przecież nie mam...

Jak Kościół patrzy na rozwód... Jak napisałem, to zawsze nieszczęście. Decyzja o rozstaniu może być spowodowana grzechami i sama w sobie może być grzechem którejś ze stron albo i obu. Bo jest to jakieś zerwanie więzi małżeńskiej. Dopóki jednak rozwiedziony nie wchodzi w nowy związek, czyli de facto żyje w separacji, może na normalnych warunkach korzystać z sakramentu pokuty i także Komunii. Czyli może otrzymać rozgrzeszenie za grzechy, jeśli szczerze win żałuje i chce naprawić wyrządzone zło.

O co chodzi? W Pani wypadku chyba ważnym jest, by podkreślić: to oczywiście nie zawsze będzie oznaczało, ze trzeba powrotu do męża/żony. Jeśli rozwód nastąpił z powodu alkoholizmu partnera, a zwłaszcza gdy w grę wchodziło też bicie, to dopóki ów ktoś nie daje realnych nadziei, ze z nałogiem zerwał (np kilka lat abstynencji), nierozsądnym by wręcz było do niego wracać. Chodzi o rozgrzeszenie z grzechów, także tych związanych z kłótniami małżeńskimi, nie z tego, ze się uciekło od złego męża...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg