Gość 22.10.2012 16:28

Szczęść Boże! Mam dylemat, z którym nie potrafię sobie poradzić. Mianowicie jestem właścicielką mieszkania, które od pewnego czasu wynajmuję, przeważnie studentom. W tym roku "trafiły" mi się osoby pracujące, 5 osób, w tym, jak się okazało jest też i para żyjąca w związku niesakramentalnym. Po niewczasie pojawiła się u mnie refleksja, czy to nie obciąża też mojego sumienia, jako że niejako "wpuściłam ich pod swój dach" i "ułatwiam" trwanie w grzechu. Jestem osobą głęboko wierzącą, staram się usilnie żyć blisko Pana Boga i przestrzegać Jego pra i przykazań. Zapytałam o to mojego spowiednika ale nie dostałam jednoznacznej odpowiedzi, a problem mnie bardzo nurtuje. Czy tak jest rzeczywiście, czy to tylko moje skrupuły? Proszę pomóżcie!
Alina

Odpowiedź:

Spowiednik nie dał jednoznacznej odpowiedzi.... Zdaniem odpowiadającego sprawa nie jest jednoznaczna. Po pierwsze dlatego, że refleksja przyszła poniewczasie, a trudno wyrzucać ludzi, którzy już mieszkają. Po drugie jest to jednak w jakimś sensie zgoda na to, by Ci ludzie żyli w grzechu, ułatwienie im tego grzechu. Nie odpowiada Pani za postępowanie bliźnich, nie wyjęła Pani parze, ale pięciu osobom, ale trochę chyba jednak...

Odpowiadający radziłby nie przedłużać umowy, kiedy okres tej już zawartej się skończy, a jeśli będą pytania to z pokorą i grzecznie wyjaśnić w czym rzecz.

Czy to grzech... Bez lekceważenia grzechu lekkiego, ale wydaje się, ze w takiej sytuacji chyba nie ma grzechu ciężkiego. To raczej nie zgoda na zło, ale znoszenie tego zła, którego się wcześniej nie zauważyło w imię uszanowania zawartej wcześniej umowy. Bo wierność podjętym zobowiązaniom to też pewne dobro. Chyba że sytuacja wygląda jakoś inaczej: to Pani bardziej zależy na lokatorach, niż lokatorom na mieszkaniu... Odpowiadający - podobnie jak spowiednik - uchyliłby się wtedy od odpowiedzi...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg