Gość 07.08.2012 15:14
Szczęść Boże
Mam pytanie, ks. Stefan Czermiński w książce "Tylko dla łajdaków" mówi: "Wierzący smutny człowiek w dużym stopniu narusza Chwałę Bożą", a drugie z 8 błogosławieństw brzmi '' Błogosławieni, którzy się smucą,
albowiem oni będą pocieszeni.'' Czyli mamy się umartwiać czy nie?
Nie odnosząc się do tezy ks. Czermińskiego - mam gdzieś jego książkę, ale nie chce mi się jej całej przeszukiwać, żeby znaleźć kontekst tej wypowiedzi - trzeba powiedzieć, że sprawa nie jest zupełnie prosta. Odpowiadający widziałby to tak: jeśli ktoś nie ma większych powodów do smutku, a jednak smutny chodzi, powinien zapytać samego siebie o jakoś swojego chrześcijaństwa. Bo faktycznie, bycie smutasem, czy choćby człowiekiem zawsze wszystko bardzo serio traktującym, bez poczucia humoru, jakoś źle świadczy o mojej wierze. Duch Święty jest Duchem radości i pokoju.
Z drugiej strony bywa tak, że człowiek mierzy się z wieloma trudnymi problemami. Trudno, żeby wtedy się śmiał. Zwłaszcza gdy tym problemem jest doznawanie krzywdy ze strony bliźniego. Niekoniecznie brakuje mu w tym wszystkim jakieś pogody ducha, ale nie potrafi być wtedy duszą towarzystwa. Często potrafiłby się śmiać, gdyby otoczenie wykazywało się wobec niego choć odrobiną empatii i nie oczekiwało, że będzie bawił innych.
A błogosławieństwo.... Błogosławieństwo smutnych dotyczy chyba właśnie ludzi przeżywających jakieś kłopoty, bolesne doświadczenia albo krzywdzonych. Wskazuje na to drugi jego człon: "albowiem oni będą pocieszeni". Na razie w swoim cierpieniu nie znajdują pocieszycieli. Są sami. Ale Bóg się o nich zatroszczy...
J.