Gość 03.08.2012 22:13
Mam pytanie odnośnie możliwości zrobienia sobie operacji plastycznej. Wiem, że Kościół katolicki takich operacji nie popiera/nie toleruje, poza takimi sytuacjami, jak ciężki wypadek czy choroba, gdzie wygląd został oszpecony poważnie bez żadnej intencji danej osoby. Natomiast w innych wypadkach (upiększanie lub po prostu zmiana wyglądu) nie ma takiej zgody. I tu moje pierwsze, zasadnicze pytanie: czy w takim razie operacja plastyczna to grzech? I czy jest ona grzechem śmiertelnym??? Moja sytuacja jest taka, że wyglądam jak obojnak (przepraszam za to dosadne określenie, ale najlepiej wyraża ono problem). Jestem dziewczyną, ale mnóstwo osób - większość - gdy widzi mnie pierwszy raz, myśli, że jestem chłopakiem. Żadna osoba w mojej rodzinie nie ma takiego problemu, kobiety wyglądają jak kobiety, mężczyźni jak mężczyźni, mój żyjący brat wygląda normalnie, jak facet. Ja mam dziewczęcą figurę, ale twarz absolutnie nijaką, nieokreśloną. W zasadzie nie ma ona typowo męskich cech, jak np. mocny podbródek czy wąskie wargi, gdyby rozpatrzeć każdą "składową" z osobna (osobno usta, osobno nos, policzki, oczy, etc) to "składowe" są dziewczęce, ale całość wygląda beznadziejnie, po prostu paradnie i obojnaczo. W dodatku jestem bardzo nieśmiałą i zamkniętą w sobie osobą i każde nazwanie mnie chłopakiem jest dla mnie strasznie przykrym upokorzeniem, a gdy ma to miejsce publicznie i muszę się tłumaczyć, to już męka. Żyję z tym ponad dwadzieścia lat i czuję, że dłużej nie wytrzymam. Myślałam, że w czasie dojrzewania to się zmieni, ale się nie zmieniło. Moja twarz dokucza mi już tak bardzo, że nieraz mam z tego powodu (nie tylko z tego, ale też) poważne pokusy samobójcze. Jednocześnie nie zoperuję się, jeśli jest to tak rygorystycznie traktowane w Kościele, bo chcę żyć w zgodzie z wiarą... Co do innych rzeczy (strój. makijaż, fryzura, etc) to mam rzeczywiście sportowy styl (ale damskie ubrania oczywiście) i może to być mylące, z drugiej strony normalni ludzie wyglądają tak jednoznacznie z płcią, że coby nie założyli i jakiej by nie mieli fryzury, to facet w sukience też wygląda jak facet, a kobieta w mundurze wojskowym jak kobieta. Obecnie mam nieco dłuższe włosy i od jakiegoś czasu noszę kolczyki, ale to też nie pomaga. Ludzie prędzej uznają mnie za mężczyznę-homoseksualistę lub transwestytę niż za kobietę, a ja też nie chcę być odbierana jako kobieta tylko dzięki typowemu strojowi, ale po prostu dzięki wyglądowi. Nie muszę wyglądać ładnie - ale chcę wyglądać jak dziewczyna!!! Czy w moim przypadku operacja plastyczna byłaby "dozwolona" w Kościele? Czy może byłaby szansa nawet uzyskania specjalnej zgody nawet od Stolicy Apostolskiej? Mam już dość swojej obojnaczej twarzy...;(
Trudno mi jednoznacznie Pani sytuację zrozumieć. Moja ocena może będzie zbyt ostra, ale wydaje mi się, że Pani problem tkwi głównie w głowie. Bo - tak mi się wydaje - nie ma czegoś takiego jak obojnaczy wygląd twarzy. Są rysy bardziej męskie albo bardziej żeńskie. Jeśli kobieta jest często brana za mężczyznę i jej to przeszkadza, warto by było chyba swoją kobiecość podkreślać fryzurą czy strojem. To nie jest złe wyjście. Naprawdę trudno nosić się na mężczyznę i dziwić się, że ludzie się mylą. To nie tylko kwestia rysów twarzy, ale też pewnych kulturowych kanonów...
Dla pocieszenie powiem, że choć zawsze miałem bardzo męskie rysy twarzy (kobieta byłbym niezwykle brzydką) z powodu dłuższych włosów tez w młodości czasem ktoś zwrócił się do mnie "proszę pani" ;)
J.