Gość udręczony 31.01.2012 14:58
BARDZO PROSZĘ O UKRYCIE TEGO PYTANIA.
(...)
Mam taki kłopot.
(...)
Proszę o poradę.
BARDZO PROSZĘ O UKRYCIE TEGO PYTANIA
Faktycznie, szczegółów tu sporo, więc prośba o ukrycie pytania jak najbardziej zrozumiała...
Trudno w takich razach radzić coś konkretnego. Mamie pewnie przydała by się jakaś terapia. Może w grupach Al-Anon? To nie jest klasyczna terapia, ale pomaga. Bo zachowanie matki wygląda na skutek współuzależnienia. Nie mam w tym względzie wielkiego doświadczenia, ale krótka sonda potwierdziła, że takie zachowanie u kobiet, które były/są mężami alkoholików to standard. Matka, owszem, może nie chcieć pójść. Może najpierw warto podsunąć jej jakąś książkę na ten temat? Z tego co piszesz widać, ze orientujesz się w problemie jeśli chodzi o DDA. Pewnie i jakieś pozycje na temat współuzależnienia u żony/męża też znajdziesz...
Problem grzechu... Trzeba chyba zacząć od podstaw. Od rozumienia, czym jest grzech. Grzech to zależne od człowieka zło. Czyli nie jest grzechem to, co jest dobre. Nie jest też grzechem to zło, na które człowiek nie ma wpływu. Tylko mniej czy bardziej świadomie i dobrowolnie wybrane zło jest grzechem.
Drugim ważnym elementem układanki będzie zwrócenie uwagi, że uczucia nie są ani dobre ani złe. Jako niezależne od człowieka są poza moralnością. Łatwo mogą jednak do dobra czy zła prowadzić. Ale to nie same uczucia, ale uleganie negatywnym emocjom jest grzechem.
Odnosząc się do tego drugiego... Z tego co piszesz wynika, że Twoje wyrzuty sumienia z powodu złego traktowania matki biorą się w dużej mierze z tego, że matka Cię wkurza. Nie piszesz jednak o jakichś konkretnych złych czynach skierowanych przeciw matce. Nie piszesz o złych słowach, nie piszesz o awanturach. Wręcz przeciwnie. Piszesz, jak próbujesz z nią rozmawiać, próbujesz być cierpliwa. Dopóki taka jesteś, na pewno nie ma grzechu. Bo zło pojawia się dopiero, kiedy jakoś krzywdzisz matkę. Kiedy tłamsisz w sobie złość, grzechu nie ma...
Ale to nie wszystko. Tu wrócę do pierwszego... Twoje reakcje są na pewno jakoś zachowaniem matki sprowokowane. Ten temat tylko zasygnalizuje i ominę, bo nie czuję się na siłach oceniać dobrowolności działania kogoś zranionego przez życie. Trzeba jednak koniecznie zauważyć, że grzechem może być tylko to, co jest złem. Nie jestem pewien czy nawet jakoś wybuchając czy kierując do matki jakieś cierpkie słowo, chcąc się od niej uwolnić itd itp faktycznie robisz matce coś złego.
Czy krojenie komuś brzucha jest złem? Gdy robi to bandzior w ciemnym kącie - na pewno. Gdy robi to lekarz ratując chorego przed śmiercią - na pewno nie. Zaznaczę jeszcze raz, ze za słabo znam sytuację, by wypowiadać się w sposób pewnym, ale wydaje mi się, że uleganie matce na każdym kroku niekoniecznie służy jej dobru. W tej chwili - tak to wygląda - ona niechcący bardzo Cię krzywdzi. Ty nie tylko masz się prawo przed tym bronić, ale przede wszystkim masz prawo robić coś, co matkę uzdrowi. Nawet jeśli wszystko to wydaje się mało profesjonalne czy nieporadne, dobrze że chcesz, by mama zaczęła funkcjonować tak, jak powinna funkcjonować dorosła osoba. Bo takim wiszeniem na Tobie sama sobie robi krzywdę...
W psychologii znane jest pojęcie tzw toksycznych rodziców. Oczywiście nie mogę być pewien, ale wydaje mi się, ze właśnie z takim wypadkiem masz do czynienia. W takich razach miłość wobec matki nie polega na uleganiu jej, na utwierdzaniu w destrukcyjnych postawach, ale na próbie uzdrowienia sytuacji...
Znów powiem: nie czuję się na siłach, by autorytarnie coś radzić w takiej sytuacji. W każdym razie wydaje mi się, że wyprowadzenie się gdzieś daleko, to dobry pomysł. Mama musi nauczyć się szanować Twoją odrębność. Nie zrywaj kontaktów, ale wyraźnie postaw granice. Być może będzie ją to bolało. Ale terapia czasem musi boleć. Ważne, byś zawsze chciała dla niej jak najlepiej.
Tak to widzę.
J.