MArta 29.01.2012 21:17

Witam,mam 23 lata,w przeciągu kilku miesięcy planujemy z moim narzeczonym wziąć ślub,ja jestem osobą wierzącą, praktykującą,
on pochodzi z rodziny laickiej. Na temat współżycia odbyliśmy wiele rozmów, nie były one łatwe, ze względu na naszą różnicę poglądów.
Ja ze względu na wiarę chcę zachować czystość aż do ślubu, mój ukochany nigdy z nikim nie współżył, jednak jest zwolennikiem seksu przedmałżeńskiego.

Podjęcie przeze mnie decyzji o utrzymaniu czystości przedmałżeńskiej nie było radośnie przyjęte przez mojego narzeczonego, jednak stwierdził, że potrzebuje czasu, aby nauczyć się mnie kochać w taki sposób, jaki ja pragnę i że gdyby usiłował zmienić moje postanowienie, oznaczałoby to, że mnie nie kocha.

Z myślą, że za kilka miesięcy będziemy mogli oddać się sobie całkowicie, ja żyję zgodnie z moimi przekonaniami, a mój ukochany cierpliwie czeka.

Ja jednak, zamiast cieszyć się, że dzień naszego ślubu się bliża, żyję w stresie i toczę ciągłą bitwę z moim sumieniem.
Tak wiele mówi się o tym, że jedynym sposobem, z jakiego mogą korzystać wierzący małżonkowie, aby kobieta nie zaszła w ciążę jest metoda naturalnego planowania rodziny.

Zdaję sobie sprawę z nie 100%towej skuteczności wszelkich metod naturalnego czy sztucznego zapobiegania ciąży, jednak wiem, że nigdy nie będę potrafiła całkowicie ( mam tutaj na myśli nie ciało, ale przede właśnie umysł) oddać się mojemu małżonkowi podczas aktu seksualnego, stosując tylko NPR. Moje cykle są nieregularne i po prostu nie ufam tej metodzie. Myśl o współżyciu z ukochanym napawa mnie lękiem i kojarzy mi się z czymś bardzo stresującym.

Oboje pragniemy mieć dzieci, jednak w tej chwili i przez najbliższe kilka lat nie będziemy mieć odpowiednich warunków na wychowanie dziecka, głównie z powodów finansowych, a także ze względu na nasze częste zmiany miejsca zamieszkania ( nie pochodzimy z jednego miasta).

Jednocześnie pragniemy ślubu, po którym całkowicie należelibyśmy do siebie i nic by nas nie dzieliło.
W tej sytuacji widzę tylko jedno rozwiązanie-odłożyć ślub do momentu,aż będziemy gotowi na posiadanie dziecka?? Czyli czekać kilka lat??! A co będzie w momencie,kiedynie będziemy już planowali więcej dzieci-w ogóle przestać współżyć, tak aby mieć całkowitą kontrolę nad swoją płodnością? Czy o to chodzi w małżeństwie, aby wspólnie życ w ascezie?

Pozdrawiam serdecznie i bardzo proszę o odpowiedź,
na prawdę nie wiem już co mam robić,na spowiedzi próbowałam poruszyć ten temat,ale ksiądz nie chciał w ogóle ze mną o tym rozmawiać, odpowiedział mi prosto, że nie potrafię kochać Jezusa i żyć tak jak on tego pragnie,od konfesjonału odeszłam ze łzami w oczach i czuję się jeszcze bardziej bezradna.

Odpowiedź:

Pewnie nie takiej rady oczekujesz, ale...

Chyba nie ma co zwlekać ze ślubem. Wasze pragnienie bycia razem jest wielkie, więc i problem trwania w czystości byłby wielki. No i co tez ważne, gdybyście się nie pobrali, a żyli razem, także wtedy mogłoby dojść do poczęcia dziecka. W takim wypadku nieślubnego. W dzisiejszych czasach to nie jakiś wielki problem w sensie wstydu, ale dziecku w rodzinie chyba zawsze lepiej...

Jak rozwiązać problem... Skoro problem pojawia się w głowie, to w głowie trzeba go tez rozwiązać. Piszesz o strachu. Że bałabyś się współżycia z mężem,  bo bałabyś się zajść ciążę. A metody naturalne wydają Ci się "niebezpieczne". Jednocześnie wiesz, że i metody sztuczne nie dają pewności, że nie zajdziesz w ciążę. Czy w takim wypadku ma sens stosowanie antykoncepcji? A co będzie, jeśli te środki sztuczne nie zadziałają, a wskutek ich zastosowania pojawią się komplikacje? Mowa o jakiejś wadzie u dziecka, ale i niemożności zajścia w ciążę w późniejszym czasie. Tego się nie boisz?

Najlepszym wyjściem będzie ostrożne stosowanie metod naturalnych i nastawienie się na to, ze jeśli dziecko się pojawi, to też będzie dobrze i dacie radę. Po prpstu szczęście, trochę może kłopotliwe, przyjdzie do was wcześniej, niż planowaliście...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg