Czy zdeterminowany prawami przyrody świat może zrodzić ludzi wolnych? Dla pytających o uzasadnienie wiary w Boga.
Z cyklu "Dla pytających o uzasadnienie wiary"
Sterkfontein, Laetoli, Makapansgat, Hadar... To tylko niektóre miejsca, w których w Afryce znaleziono kopalne szczątki australopiteków. Czy były przodkami człowieka? A może to był ślepy zaułek ewolucji? Może naszymi przodkami były inne istoty? Znane nam z wykopalisk albo jeszcze nieznane? Bo chyba pewne jest, że człowiek pochodzi od wspólnego z małpa przodka, nieprawdaż?
Tak naprawdę trudno o jednoznaczną odpowiedź. Musielibyśmy wiedzieć, na ile scenariusz ewolucji człowieka jest spójny. Na ile kształt czaszki, zębów i innych kości może być miarodajny w ocenie pokrewieństwa. Na ile na takie pokrewieństwo wskazują raczej trudne do pozyskania geny tych istot. Mnóstwo tu zawirowań i zmieniających się teorii. Przecież trzeba by jeszcze odpowiedzieć na pytanie, dlaczego uważamy, że jakiś człowiekowaty jest jeszcze istotą przedludzką, a inny już człowiekiem, tyle że bardziej niż my prymitywnym. Inteligencję można próbować mierzyć wielkością mózgoczaszki (stosunkiem jej objętości do masy reszty ciała), ale czy taki szacunek może być pewny? To może o istnieniu ludzkiej inteligencji świadczy używanie narzędzi? Chyba też nie. Przecież zdarza się, że i zwierzęta jakichś prostych używają. No to może dopiero człowiekiem jest ktoś taki, kto zaczął tworzyć sztukę? Ot naskalne malowidła... Ale dlaczego uważać, że jak człowiek nie maluje, to nie myśli?
Trudno w tych kwestiach o jednoznaczne odpowiedzi. Nie wiemy kiedy istota przedludzka stała się człowiekiem. Nie wiemy – przyjmując za fakt ewolucję człowieka i patrząc na nią z perspektywy wiary – kiedy Bóg w będącą tylko częścią świata przyrody istotę tchnął nieśmiertelną duszę. Poruszamy się po gruncie zbyt hipotetycznym, by zarozumiale wydawać ostateczne osądy.
Wbrew jednak pozorom biblijne opowiadania o stworzeniu człowieka wcale nie wykluczają tego, by człowiek mógł powstać w długim procesie ewolucji istoty przedludzkiej. W ulepieniu go z prochu ziemi teologowie widzą obrazowe przedstawienie prawdy, że człowiek jest cząstką świata przyrody. Jeśli ewoluował podobnie jak inne stworzenia – jest nią bardziej, niż wcześniej sobie to wyobrażaliśmy. Podlega nawet prawu ewolucji. Ale tego, co w przeświadczeniu wierzących w Stwórcę odróżnia człowieka od innych stworzeń, faktu, że mając nieśmiertelna duszę jest także cząstką świata duchowego, żadnym sposobem patrząc na kopalne szczątki zobaczyć nie można. I jeśli coś w teorii o ewolucyjnym pochodzeniu człowieka niezbyt współgra z naszą wiara, to raczej kwestia tego, jak wytłumaczyć w jej świetle grzech pierworodny. Jeśli nie pierwsza ludzka para, to kto zgrzeszył? Pierwsza ludzka populacja? Być może. Sama idea stworzenia człowieka przez Boga jest jednak z teorią o jego ewolucji jak najbardziej do pogodzenia.
Odrzucający wiarę w Boga naturaliści spojrzeniu na kondycję człowieka też przypominają dzieci. Tym razem takie, które odkryły, że prezentów nie przynosi Mikołaj i dlatego całkiem przestały w niego wierzyć. A przecież prawda jest inna. Choć prezenty przynoszą rodzice, to przecież robią to na pamiątkę prawdziwego, dobrego świętego Mikołaja. Wiara dziecka po takim odkryciu wcale nie powinna się skończyć. Powinna dojrzeć. Stać się z wiary dziecka wiarą dorosłego. Podobnie może być przy przyjęciu tezy, że ludzkie ciało ukształtowało się wskutek ewolucji. Nie musi to powodować odrzucenia prawdy, że człowiek ma duszę. Bo jest jednak coś, co w człowieku łatwo zobaczyć można, a co zupełnie nie pasuje do koncepcji, że miałby być tylko i wyłącznie materią. To ludzka wolność. Zdolność człowieka do powiedzenia „nie”.
To już nie czasy, w których wielu ludzi nauki uważało, że gdyby istniała istota – nazywano ją Demonem Laplace’a – która znałaby miejsce położenia i moment pędu wszystkich cząstek w Kosmosie, to mogłaby ona przewidywać przyszłość. Bo przyszłość, w wypadku gdy istnieją tylko rządzące materią prawa przyrody, musiałaby być zdeterminowana. Wolność byłaby jedynie złudzeniem, wynikającym z faktu, że nie jesteśmy w stanie takiej wiedzy nie tylko zdobyć, ale i ją sensownie na przewidywanie zjawisk z przyszłości przełożyć. Z czasem jednak okazało się, że nawet hipotetyczne istnienie takiej znającej przyszłości istoty jest niemożliwe, gdyż nie można wyznaczyć jednocześnie miejsca położenia i momentu pędu żadnej, nawet pojedynczej cząstki (to tak zwana zasada nieoznaczoności Heisenberga). Nie przeszkadza to jednak wielu dziś uważać, że ludzka wolność to ułuda i że takie czy inne wolne wybory człowieka to tylko kwestia takich a nie innych prądów w synapsach ludzkiego układu nerwowego. W sukurs takiemu myśleniu idą koncepcje psychologów, którzy w takim czy innym zachowaniu człowieka widzą tylko i wyłącznie odpowiedź na jakiś bodziec. Ergo: jesteśmy tacy, jakim ukształtowała nas nasza materialność i otoczenie. Wolny wybór, wolna decyzja, nie istnieją.
Szczerze mówiąc, jeśli człowiek, jego myślenie, jego wolność, są biologicznie zdeterminowane, to już sama dyskusja na ten temat nie ma sensu. W takim bowiem wypadku poglądy zarówno zwolenników jak i przeciwników takiej koncepcji nie są odbiciem rzeczywistości, prawdy na ten temat, a jedynie wynikiem zachodzących w dyskutujących jednostkach biologicznych procesów. Dziwić może tylko, jaki mechanizm ewolucji spowodował, że nawet w jednej rodzinie jedni myślą tak, a drudzy inaczej. Natomiast przekonanie do swoich racji ma z tej perspektywy sens co najmniej problematyczny, zaś zapał z jakim zwalcza się poglądy przeciwne może budzić jedynie uśmiech politowania. Ciekawe, że kiedy powiedzieć komuś wyznającemu wiarę w biologiczne podłoże ułudy myślenia i wolności, że jego poglądów też to dotyczy, to spotka się to z gorącym protestem. Takie poglądy, w przeświadczeniu ich posiadaczy, z nieznanych nikomu powodów tym prawom biologii nie podlegają.
Doświadczenie uczy jednak, że coś takiego jak ludzka wolność naprawdę istnieje. Warto zwrócić uwagę: doświadczenie. Właśnie ono, nie odwoływanie się do przyjętych a priori hipotez, powinno być podstawą naukowego spojrzenia na świat. I to doświadczenie pokazuje nam na przykład, że człowiek jest w stanie postąpić wbrew wpisanym w jego naturę instynktom. Skąd w zdeterminowanym świecie altruizm posunięty aż do poświęcenia własnego życia? Dlaczego człowiek, choć odruch każe mu wyciągnąć rękę z ogniska, potrafi zacisnąć zęby i jednak w ogniu ją trzymać? Tak robili chrześcijanie, którym włożeniem ręki z kadziłem w ogień chciano w starożytnym Rzymie ułatwić złożenie bożkom bałwochwalczych ofiar. Dlaczego wbrew podstawowym instynktom tego nie zrobili? Trudno to wytłumaczyć, jeśli zakłada się, że człowiek jest tylko materią i tylko biologiczne procesy decydują o jego poglądach i działaniu. Nawet jeśli podobne odruchy moglibyśmy zaobserwować u niektórych zwierząt świadczy to wyraźnie, że istnieje coś więcej niż tylko i wyłącznie materia. Także człowiek jest czymś więcej niż tylko materią. Jest w nim także zdolny do przezwyciężenia determinizmu materii duch.
Jeśli zatem wyraźnie widać, także w nas samych, że oprócz świata materii istnieje też świat wolności, świat ducha, dlaczego to doświadczenie uznawać za niewarte brania pod uwagę?
***
Przeczytaj też poprzednie artykuły minicyklu:
W następnych odcinkach o tym dlaczego chrześcijaństwo jest wśród innych religią wyjątkową oraz o tym na jakiej podstawie możemy sądzić, że Bóg jest nam przychylny i życzliwy.
Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki Johna C Lennoxa, Czy nauka pogrzebała Boga, W drodze, Poznań 2018.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |