Dla pytających o uzasadnienie wiary w Boga.
Z cyklu "Dla pytających o uzasadnienie wiary"
Czy ma sens wierzyć w Boga? Wiara bywa atakowana z wielu różnych pozycji. Jedni argumentują, że jeśli świat jest jaki jest, to Bóg, nawet jeśli istnieje, dobry być nie może. Nie warto więc takiemu Bogu oddawać czci. Inni z kolei, wskazując na wielość różnych systemów religijnych przyjmują postawę dystansu wobec nich wszystkich. Jeszcze inni idąc w sukurs swojej niewierze wyciągają oręż mniej czy bardziej współczesnej nauki, wskazując na rzekomą sprzeczność wiary z jej zdobyczami. Warto przyjrzeć się, ile rzeczywiście warte są przytaczane w takich dyskusjach argumenty. Dziś o tym, czy stukająca w klawisze maszyny do pisania małpa może wystukać w poprawnej polszczyźnie któryś z sonetów Mickiewicza.
Porządek sam się nie zrobi
Archeolodzy znajdują czasem róże wytworzone przez człowieka kamienne narzędzia. Takie czy inne odłupanie kawałka krzemienia wystarczy, byśmy w jego kształcie nie widzieli już ślepego trafu praw przyrody, ale zamysł ludzkiej inteligencji. Dlaczego patrząc na noszący wyraźne ślady inteligencji Stwórcy świat mamy wierzyć, że jego mądre uporządkowanie, które na płaszczyźnie fizyki można opisać matematycznymi równaniami, to dzieło przypadku?
Ci, którzy wzdrygają się na myśl o tym, że owe ślady inteligencji w świecie to dzieło przypadku trochę przypominają małe dzieci. Wie o tym każda mama. Dzieci też uważają, że porządku nie trzeba robić; że robi się sam.
Współczesna fizyka dostarcza sporo argumentów za tym, że nasz świat widziany z perspektywy nauki ma sporo właściwości, bez których niemożliwe byłoby jego istnienie w znanej nam formie, a jednocześnie niezwykle mało prawdopodobnych, gdyby miał to być tylko przypadek. Trochę jak przy słynnym strzale Robin Hooda rozłupującym już wbitą w sam środek tarczy inną strzałę na pół. Naukowcy mówią w tym kontekście o „zasadzie antropicznej”. To znaczy o takim zaprojektowaniu świata, by mogło na nim pojawić się życie, a w konsekwencji i „antropos” – człowiek.
Ciekawie pisze o tym w swojej książce John C. Lennox, „Czy nauka pogrzebała Boga”. Wiadomo na przykład, że dla istnienia życia w znanej nam dziś formie potrzebny jest węgiel. Powstaje on wskutek reakcji jądrowej w gwiazdach przez połączenie trzech atomów helu albo po jednym atomie helu i berylu. Żeby jednak do tego mogło dojść poziomy energetyczne tych pierwiastków musza być ze sobą „zestrojone”. Zjawisko to określa się mianem „rezonansu”. Okazuje się, że gdyby odchylenie od tego zestrojenia wynosiło tylko 1 proc, to Wszechświat nie byłby w stanie podtrzymać życia. Inny naukowiec wykazał z kolei, że gdyby stosunek występującego w jądrze atomu tzw. oddziaływania silnego do oddziaływania elektromagnetycznego różnił się tylko o 1 do1016, nie mogłoby dojść do powstania gwiazd. Podobnie jeśli chodzi o stosunek wartości stałej oddziaływania elektromagnetycznego do wartości stałej oddziaływania grawitacyjnego: wystarczyłoby, gdyby ów stosunek był większy o ułamek rzędu 1 do1040, a już mogłoby powstawać tylko małe gwiazdy. Gdyby zaś o tę samą wartość go zmniejszyć, przetrwałyby tylko duże. Tymczasem i jedne i drugie są do powstania życie potrzebne. Duże „produkują” potrzebne do życia pierwiastki, małe są w stanie podtrzymać na krążących wokół nich planetach istniejące już życie .
Takich przykładów można podać więcej. Choćby tempo rozszerzania się Wszechświata, które nie jest ani zbyt szybkie (nie zdążyłyby się uformować galaktyki) ani zbyt małe (wszystko pod wpływem grawitacji znów zaczęłoby się do siebie zbliżać i zapadłoby się w sobie) czy związek między entropią a druga zasadą termodynamiki. Nawet brane osobno, jak wykazali matematycy, są tak mało prawdopodobne, że praktycznie niemożliwe. A istnieją wszystkie razem...
Takie mądre uporządkowanie Wszechświata zdaje się świadczyć o tym, że „w fizyce grzebała jakaś inteligencja”, że znanym nam świat, to projekt kogoś bardzo inteligentnego, świetnie dostosowującego prawa fizyki do swoich potrzeb, czyli do powstania znanego nam świata. Dostrzegają ten problem także naturaliści. Jak sobie z nim radzą?
Ano odwołują się do istnienia Wieloświata. Ich zdaniem obok naszego istnieje nieskończona ilość innych Wszechświatów. Przy takim postawieniu sprawy znika problem, że coś jest niezwykle mało prawdopodobne. Nic przecież dziwnego, że w nieskończonej ilości Wszechświatów w jednym, tym naszym, to bliskie nieskończoności nieprawdopodobieństwo zaistnienia jakiegoś zestawu „przypadków” zaistniało. Argument ten ma jednak bardzo słabą wartość.
Po pierwsze, najmniej istotne, drastycznie łamie tak lubianą przez naturalistów w innych przypadkach zasadę „brzytwy Ockhama (by nie mnożyć bez potrzeby bytów)”. Wierzący w istnienie Stwórcy do wytłumaczenia istnienia tego świata potrzebują tylko jednego bytu więcej – Boga. Odrzucający to przekonanie potrzebują istnienia nieskończonej ilości takich bytów – nieskończonej ilości różnych Wszechświatów. Po drugie trzeba jasno powiedzieć, że istnienie wielu różnych Wszechświatów to ledwie hipoteza, nie mająca oparcia w tym, co tak ważne w naukach przyrodniczych – doświadczeniu czy obserwacji, najlepiej powtarzalnych. Naturaliści wierzą w istnienie Wieloświata i trochę śmieszy, gdy twierdzą, że ich wiara jest bardziej racjonalna od wiary w Boga Stwórcę. Jest nawet mniej racjonalna, bo ślady Bożej inteligencji w świecie widać, a Wieloświatów nie. No i w końcu trzeba jasno powiedzieć, że nawet jeśli istnieje nieskończenie wiele różnych wszechświatów wcale nie znaczy to, że nie dał im początku Inteligentny Stwórca. Bo „coś” nie w powstaje z „nic”, nieprawdaż?
Bywało w historii i tak, że niektórzy naukowcy nie potrafiąc poradzić sobie z jakimś problemem twierdzili, że właśnie problem ów, jako nierozwiązywalny gdy odwoływać się tylko do natury, jest dowodem na istnienie Boga. Bóg stawał się „Bogiem luk”. Gdy problemem zajęli się inni badacze i odwołując się jedynie do natury znaleźli jego rozwiązanie, mogło się wydawać, że obalony został kolejny „dowód” na istnienie Boga. Z „antropicznością” naszego Wszechświata jest jednak inaczej. To nie brak rozwiązania problemu ma wskazywać na istnienie Boga. Wręcz przeciwnie, to wyniki badań naukowców zdają się wskazywać na to, że świat jest projektem kogoś niezwykle inteligentnego. A matematycy udowadniają, że prawdopodobieństwo by był to zbieg okoliczności jest praktycznie równe zeru. Przyznają to sami w sumie naturaliści, próbując owe nieprawdopodobne zbiegi okoliczności tłumaczyć istnieniem Wieloświata. Zakładając, zgodnie z wyznawaną przez siebie wiarą, że nie istnieje nic innego prócz rządzącej się różnymi prawami materii, nie mają innego wyjścia.
***
W następnych odcinkach między innymi o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że przypadkiem pojawiło się życie i o tym skąd w zdeterminowanym świecie bierze się to, że człowiek potrafi powiedzieć "nie". A potem i o tym dlaczego chrześcijaństwo jest wśród innych religią wyjątkową.
Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki Johna C Lennoxa, Czy nauka pogrzebała Boga, W drodze, Poznań 2018.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |