Gość 29.01.2011 08:16

Witam!
Mam problem natury religijnej, mimo że nie jestem człowiekiem głebokiej wiary.
Gdy zdawałam egzamin na prawo jazdy i pewien manewr mi nie wychodził to myslałam sobie w duchu:"Boze jak mi się uda to...' i tu miałam chwile zastanowienia,bo nie wiedziałam co.I nagle do głowy przyszła mi myśl,że może obiecam byc zakonnicą,ale potem sobie mysle, "nie, w takiej błahej sprawie taka obietnica... ' i kolejna mysl:"jeśli nawet to przecież i tak jej nie dotrzymam."Potem zwracam się do Boga:tym razem dotrzymam,naprawdę, obiecuję.Ale co ja właściwie obiecałam?Dawno się nie modliłam i...(dla wyjaśnienia- chorowałam kiedys na nerwice która objawiała sie strachem przed BOgiem,grzechem, nadgorliwością religijna i do tej pory mam stany lękowe).
I teraz po fakcie kiedy w zasadzie ten jeden manewr mi się udał,ale cały egzamin oblałam i czy ja w ogole Bogu to obiecałam czy nie?Czy moja obietnica jest ważna?Ja nigdy nie myślałam,zeby być zakonnicą.Ja nie czuję się na siłach,zeby temu podołac.Uważam że moje powołanie jest zupełnie inne. Mam dylemat, prosze o pomoc.

Odpowiedź:

Bóg nie łapie człowieka za słowa. Na sensowne obietnice trzeba mieć ciut więcej czasu, niż chwile między jednym a drugim manewrem samochodem podczas egzaminu. Trudno też powiedzieć, żebyś w tych okolicznościach faktycznie Bogu coś obiecywała. Tylko się zastanawiałaś, czy i co możesz Bogu za pomoc obiecać....

Więc się nie martw. Na pewno nie musisz zostać zakonnicą :)

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg