jagodzianka 22.12.2010 09:55

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Mam pewien kłopot w małżeństwie otóż mój mąż nie chce stosować npr, chociaż ja od 10 miesięcy się obserwuję. W zasadzie wydaje mi się że jego niechęć polega na tym, że należy kilkanaście dni żyć we wstrzemięźliwości. Często ulegam i stosujemy doraźną antykoncepcję jednakże zawsze jest to dla mnie straszne duchowo przeżycie a boję się że jeśli nie ulegnę to rozbije to moje małżeństwo.
Wobec tego proszę o podpowiedź jak mogę namówić męża na spotkania w poradni rodzinnej. Wiem że ta sytuacja oznacza że nasze małżeństwo jest chore i potrzebuje leczenia.
Mój mąż (podobnie jak dla wielu ostatnio ludzi) uważa jest że to nie jest dla niego grzech bo kto te dzieci wszystkie utrzyma. Mamy 2 dzieci i materialnie niczego nam nie brakuje, ja nie pracuję.
Jego drugi argument to żebym nie udawała świętej bo jak się poznaliśmy to nawet do kościoła nie chodziłam (on chodzi co niedzielę ale spowiada się 2 razy w roku). On tego nie chce moim zdaniem zrozumieć że bez Boga nie ma życia i że lepiej dawać i mieć ciut trudniej ale później bez lęku przed Bogiem stanąć.
Mam stałego spowiednika który uważa że to przez to że w moim małżeństwie nie ma miłości. Ma pewnie rację ale co mogę zrobić żeby to naprawić. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Czuję się odpowiedzialna mocno za to co się teraz dzieje w moim małżeństwie bo brałam kiedyś tabletki i wiem że sama ten grzech wprowadziłam do naszego życia.
Proszę o pomoc bo już mnie to naprawdę wszystko przytłacza i nie wiem jak z tego wybrnąć.
Przy okazji chcę przestrzec inne małżeństwa przed antykoncepcją która tak naprawdę rozbija związki bo łatwo się przyzwyczaić do tego że nie trzeba się o nic w tej sferze martwić a wygrzebać z tego jest się naprawdę bardzo ciężko. Oprócz tego ze antykoncepcja może zabijać życie poczęte to przede wszystkim zabija poczucie odpowiedzialności w mężczyźnie.
Bóg zapłać ( przepraszam za rozwlekłość mam nadzieję że sens jest zrozumiały).

Odpowiedź:

Chyba nie ma jakiegoś uniwersalnego sposobu na to, żeby kogoś do czegoś przekonać. Każdego może ruszyć coś innego. Ale prawdą jest, że coś w Waszym związku chyba jest nie tak...

Argument "kto te dzieci wychowa" nie uwzględnia faktu, ze naturalne metody są przecież sposobem na planowanie poczęcia. A ich skuteczność jest całkiem przyzwoita. Zakładanie, ze się nie uda, gdy się nawet nie spróbowało jest trochę tchórzliwe.

Argument "jak się poznaliśmy, to nawet do kościoła nie chodziłaś" jest zaś po prostu podły. Przecież trzeba się raczej cieszyć, że ktoś odnalazł Boga. Nawet jeśli to zmusza teraz do konkretnych decyzji...

A najgorsze chyba sa te Pani obawy, że okresy wstrzemięźliwości zniszczą wasz związek. Przecież to nie może być tak, że żona świadczy mężowi erotyczne usługi i jest na każde zawołanie, a jak nie, to on idzie do innej...

Jak napisałem wyżej, trudno wskazać w tej sytuacji jakiś konkretny sposób na skłonienie męża do wizyty w poradni życia rodzinnego. Ale na pewno warto zrobić coś, żeby scementować wasze małżeństwo, ożywić, trochę chyba uśpioną miłość. Zazwyczaj bardzo pomaga wspólne spożywanie posiłków czy wspólne wyjazdy. Bo dają okazję do rozmowy. Takiej o niczym specjalnym, ale tworzącej nić porozumienia. Bo to chyba w opisanej sytuacji najważniejsze...

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg