Gość 18.12.2010 18:40

Czy słowa modlitwy : " ... i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom " są uwarunkowane przyznaniem się i skruchą tychże ? Tak twierdzą polemiści obecnego prezydenta , który użył ich w stosunku do atakujących autorów stanu wojennego .Mnie wydaje się , że polemiści nie mają racji . Modlitwa nic takiego nie zawiera , (czym innym są warunki spowiedzi) .

Odpowiedź:

Zdaniem odpowiadającego w tej prośbie faktycznie nie ma mowy o żadnych warunkach, jakie miałby spełnić ów winowajca. Przebaczenie rozumiane w duchu Ewangelii ma to do siebie, że wychodzi naprzeciw ludzkiej nędzy; nie czeka, aż nędza na przebaczenie sobie zasłuży. Bo liczy, że podobnie z nami postąpi Bóg: przebaczy nawet wtedy, gdy jeszcze będziemy mieli zaciśnięte w gniewie pięści i tym sposobem otworzy je nam...

Abstrahując od konkretnej sytuacji w naszym życiu politycznym trzeba zauważyć, że jeśli chrześcijanie chcą być sobą, to muszą być chyba lepsi, bardziej wielkoduszni niż ludzie, którzy nie znają Boga. Stąd powinni być skłonni do przebaczenia nawet wtedy, gdy winowajca jeszcze nie bije się w piersi. Że niby tak coś się traci? Bohater "Krzyżaków", Jurand ze Spychowa, nie czekał na skruchę. I chyba właśnie dlatego ta postać wydaje nam się tak niezwykle szlachetna. Jeśli ciągle będziemy ważyć komu już można wybaczyć, a komu jeszcze nie, to może się okazać, ze ciągle będziemy trwać w zawziętości. Przebaczenie to coś takiego, co pozwala rozpocząć nowy rozdział bez ostatecznego zamknięcia poprzedniego; pozwala przerwać spiralę zła. Bez tego nie da się sensownie budować lepszego świata...

I chyba jedynym wypadkiem, w którym nie powinno się łatwi wybaczać jest sytuacja, gdy wybaczenie byłoby zgodą na trwanie jakiegoś wielkiego zła. Pisząc "trwanie" nie mam na myśli samych skutków zła (np. ktoś mnie zranił, więc została blizna), ale faktycznie trwanie samego zła (ktoś ciągle otwiera starą ranę, rani mnie na nowo). 

W dyspucie o przebaczeniu, jaka odbyła się u nas parę lat temu w związku z ujawnieniem faktu współpracy niektórych kapłanów ze Służbą Bezpieczeństwa PRL niektórzy powoływali się na warunki dobrej spowiedzi. A niejednemu który mówił o wybaczeniu mocno się od "prawdziwych katolików" oberwało. Problem w tym, że spowiadając się stajemy przed świętym Bogiem. I On, Święty, ma prawo żądać od nas prawdziwej skruchy. A jakie prawo do żądanie skruchy mamy my, grzeszni ludzie, którym Bóg bez ociągania się tyle już wybaczył? Skąd wiemy, że skruchę jakiegoś grzesznika - choć nigdy nie wyrażoną publicznie, ale gdzieś tam w sercu - sam Bóg nie uznał za wystarczająca dla przebaczenia?

A najdziwniejsze, że aby poznać nauczanie Jezusa wystarczyłoby sięgnąć do Ewangelii. Tam jest przypowieść o nielitościwym dłużniku, który choć sam uzyskał darowanie długu, za znacznie mniejszy dług kazał wtrącić współsługę do więzienia. Ci, którzy żądają wyraźnej skruchy przed przebaczeniem ludziom ich win powinni mocno ją sobie wziąć do serca. Pewnie czasem tłumaczą się, ze przecież im Bóg wybaczył mało, ale tym winowajcom, to... Śmieszne, prawda? Przecież jest i inna przypowieść. O faryzeuszu i celniku, którzy modlili się w świątyni....

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg