Gość 16.12.2010 09:47

jestem mężatką od 3,5 roku, współżyłam z mężem może kilka razy i to w ogromnym stresie, ponieważ ja nie chcę mieć dzieci - nigdy. to jest przemyślana decyzja. nie jestem złym człowiekiem, zawsze wpłacam pieniądze na domy dziecka, pomagam starszym ludziom, opiekuję się bezdomnymi zwierzętami. po prostu dzieci mnie irytują, gdy słyszę ich płacz od razu się wściekam, mimo iż wiem, że to małe niewinne istoty. rozważam zabieg sterylizacji za granicą (w polsce jest nielegalny) wtedy będę mogła wreszcie zacząć spełniać swój małżeński obowiązek i cieszyć się tym razem z mężem. mój mąż doradza mi antykoncepcję hormonalną, gdyż jej skutki można odwrócić. czy obie te metody będą większym grzechem niż pozbawianie męża i siebie szczęścia z aktu seksualnego? moja panika przed ciążą nie jest urojona - ciąża, poród, dziecko wzbudzają we mnie odstręczające emocje, naprawdę. co zrobić by nie narazić się na ekskomunikę ? przecież nie każdy katolik i dobry człowiek musi mieć dzieci, niektórzy po prostu nie chcą i nie nadają się do tego.

Odpowiedź:

Jeśli nie chce Pani mieć  dzieci, to zachodzi poważna wątpliwość, czy ważnie zawarła Pani małżeństwo. Wszak nie tylko przy spisywaniu protokołu przedślubnego, ale i tuż przed samym złożeniem małżeńskiej przysięgi pada pytanie: "czy chcecie przyjąć i o katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy"... I nie jest to tylko element jakieś pustej ceremonii. To pytanie całkiem poważne...

Odpowiadający nie potrafi ocenić, czy większym grzechem jest stosowanie antykoncepcji czy odmówienie mężowi współżycia. I jedno i drugie jest złem. Na pewno trwałe okaleczenie się większym, niż czasowe...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg