Przyszła studentka 15.12.2010 20:13
Witam, mam pytanie, które jest dla mnie ważne, bo od niego zależą przyszłe wybory życiowe. Bardzo chciałabym studiować seksuologię i w przyszłości podjąć pracę w tym kierunku, dlatego też pytam: Jeśli będę pacjentom na wizytach polecać metody/terapie/środki, które są zabronione lub nieakceptowane przez Kościół popełnię grzech?? Np. w sytuacji, gdy jedynym wyjściem będzie dla pacjentki polecenie jej antykoncepcji, lub proponowanie małżonkom np. technik gry wstępnej typu seks oralny??
Pozdrawiam
Po Twoim pytaniu widać, że dałaś się wciągnąć w pewną pułapkę. Zakładasz, że aby człowiekowi pomóc, trzeba się posłużyć niemoralnymi środkami. A to nieprawda. Coś co jest złe nigdy nie przyniesie faktycznego dobra. Najwyżej chwilowa poprawę.
Widać to np. na gruncie psychologii. Niewierzący psychologowie są skłonni lekceważyć religijne dylematy swoich pacjentów. Np. radą na skrupuły jest dla nich w ogóle porzucenie życia religijnego. Podobnie w przypadku silnych wyrzutów sumienia. Owszem, na krótką metę to może pomóc. na dłuższą - nie ma szans. Podobnie bywa z lekarzami. Zwłaszcza tymi, którzy zajmują się jakąś dziedziną moralnie drażliwą, np,. ginekologią. Jest sporo ludzi, którzy z powodu lekceważenia ich przekonań religijnych przez ogół specjalistów szukają psychologa-chrześcijanina czy ginekologa-chrześcijanina. I to jest zrozumiałe. terapeuta, który w swoich radach nie uwzględnia światopoglądu swoich pacjentów jest złym terapeutą. Bo ma klapki na oczach i nie potrafi swojej teoretycznej wiedzy zastosować w praktyce do konkretnego człowieka...
Wróćmy do Twojego pytania. "Co zrobić, jeśli jedynym wyjściem jest polecenie pacjentce antykoncepcji". Problem w tym, że to wcale nie jest wyjście. Np. kiedy kobieta jest chora i nie powinna zajść w ciążę znacznie lepszą metodą byłoby skłonienie jej i jej męża do podjęcia decyzji o zaprzestaniu (często przecież tylko na jakiś czas) współżycia. Dlaczego? Istnieje coś takiego jak wskaźnik Perala. Przytoczmy tu wyjaśnienia z Wikipedii:
"Wskaźnik ten wyznacza się jako pomnożony przez 1200 (u niektórych badaczy 1300) stosunek liczby niezamierzonych poczęć do liczby badanych cykl, przy stosowaniu ustalonej metody antykoncepcji. Podaje więc liczbę zapłodnień w ciągu roku na 1200 badanych kobiet (ok 14400 cykli). Im niższy jest wskaźnik Pearla, tym metoda jest skuteczniejsza. Bez stosowania antykoncepcji wskaźnik Pearla wynosi 85".
Dla prezerwatywy wynosi on - wedle tego samego źródła - 3-14 (ta druga liczba przy typowym użyciu), a dla dwuskładnikowej pigułki antykoncepcyjnej podaje się od 0,1 lub 1,25 do 6-8. Dla porównania, dla metody objawowo termicznej - 3-14. Co to oznacza? Że istnieje pewne całkiem realne prawdopodobieństwo, że ta kobieta stosując antykoncepcję jednak zajdzie w ciążę. A - jak wyjaśniliśmy - nie powinna, bo zagraża to jej zdrowiu czy nawet życiu. Poradzenie owej kobiecie, by stosowała antykoncepcję jest zaproponowaniem jej zabawy w rosyjską ruletkę. Pół biedy, jeśli kobieta zostanie o skuteczności antykoncepcji poinformowana. Najgorzej, gdy będzie żyła w złudnym przekonaniu, że niczego nie musi się obawiać. Nieprawdaż?
Co do drugiego, czyli proponowania małżonkom technik gry wstępnej.... Przydałoby się, żeby specjaliści od seksuologii znali jednak nauczanie Kościoła w kwestii etyki seksualnej. Odpowiadający nie śledzi na bieżąco dyskusji na różnych internetowych forach, ale jeszcze nie tak dawno zdarzało się, że autorytety z tej dziedziny plotły bzdury na temat tego, że rzekomo wedle Kościoła jedyna pozycją dozwoloną podczas stosunku jest pozycja "na misjonarza" - jak ja złośliwie określano. A to nieprawda. Ktoś kto doradza pacjentom z czystej chęci bycia profesjonalistą powinien znać zapatrywania na tę sprawę wspólnoty religijnej, do której należy zdecydowana większość jego pacjentów.
Widzisz. W Twoim pytaniu własnie taką niewiedze widać. Otóż teologia moralna wcale nie zabrania "gry wstępnej" czy "seksu oralnego". Byle te zachowania były tylko elementem normalnego stosunku, a nie zastępowały go. To wynika z zasady, ze w małżeństwie dozwolone jest w wszystko, byle stosunek nie wykluczał możliwości poczęcia...
Wniosek? Chcąc pomagać ludziom wcale nie musisz doradzać im zachowań niemoralnych.
J.