Gość 30.11.2010 15:10

Cały czas chowana byłam w przekonaniu , że kościół to instytucja Moi rodzice od zawsze kreowali mi dość niezachęcający obraz kościoła, jako miejsca które tak jak inne czerpie zysk na własny rozwój, część oczywiście idzie do potrzebujących, ale w stosunku do możliwości i samej idei dobra wciąż to jest bardzo mało. Jestem chrzczona, po Komunii oraz Bierzmowaniu. Jenak mój kontakt ogranicza się do sporadycznych wizyt w kościele ( ślub, pogrzeb i inne uroczystości). Wszystkich ludzi bardzo cenię i zawsze staram się być po stronie dobra.

Czy bycie dobrym człowiekiem jest równie, mniej czy może bardziej ważne co uczęszczanie na mszę w każdą niedziele?

Odpowiedź:

Było sobie dwóch ludzi. Jeden lubił wypić. Za dużo. Z tego powodu rodzina miała z nim sporo kłopotów. Nieraz brakowało pieniędzy na coś więcej niż chleb. Z drugiej strony ten człowiek był bardzo uczynny. Gdy sąsiedzi potrzebowali, żeby im coś naprawić, zawsze mogli liczyć na jego pomoc. Drugi z owych ludzi był tak zwanym porządnym człowiekiem. Zawsze elegancko ubranym, nigdy nie nadużywał alkoholu, dbał o żonę, a dzieci wysyłał do najlepszej szkoły. Jednocześnie wściekał się, gdy dzieci z sąsiedztwa grały w piłkę. Zwłaszcza, gdy przeleciała przez płot jego posesji i zniszczyła parę kwiatków...

Który pani zdaniem z tych ludzi jest lepszy, a który gorszy?

Po ponad dwudziestu latach słuchania pytań, w których przeciwstawia się dobrych (niechodzących do Kościoła) złym (do Kościoła chodzących) powoli mam już dość. Dlaczego? Do Kościoła zawsze chodzę. Może nie jestem najlepszym człowiekiem, ale nie jestem bandziorem. Tymczasem ciągle jestem zaliczany do grona tych wstrętnych, podłych katolików, co to chodzą do Kościoła, ale potem obmawiają, oczerniają i Bóg wie co jeszcze złego robią. Czym sobie na takie traktowanie zasłużyłem?

Owszem, być może ci, którzy do Kościoła nie chodzą często są bardzo porządnymi ludźmi. Ale dlaczego jednocześnie deprecjonuje się tych, którzy do Kościoła chodzą?

Człowiek chodzący do Kościoła ciągle poddaje swoje postępowanie pod osąd innych. Księdza głoszącego kazanie, spowiednika w konfesjonale. Ten kto do Kościoła nie chodzi, takiej pomocy nie ma. Czy jego przekonanie o własnej wyższości nad chodzącymi do kościoła ma pokrycie w rzeczywistości?

Taki drobiazg: ten kto chodzi do Kościoła co tydzień dorzuca się do wspólnego dobra. Dając tylko 10 zł co niedzielę, daje rocznie 520 złotych rocznie. Na remont i ogrzanie kościoła, na biednych, na misje, na seminarium itd itp. Ile daje ten wspaniały, który omijając kościół uważa się za lepszego? Przecież nawet na WOŚP statystycznie więcej zbiera się od ludzi którzy wyjdą z domu - choćby do kościoła - niż tych, którzy mroźna styczniową niedzielę spędzą przed w rodzinnym gronie przed telewizorem...

Proszę wybaczyć moją irytację. Normalnie odpowiedź powinna brzmieć: dzielenie ludzi na dobrych i złych ze względu na to, czy chodzą do Kościoła czy nie, to spore uproszczenie. Ważniejsze jednak jest coś innego: Jezus zaprasza nas co niedzielę na ucztę. Wydaje mi się, że nie należy gardzić Jego zaproszeniem. Bo jednak jest to jakaś miara naszego do Niego podejścia, podejścia do wiary...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg